niedziela, 16 grudnia 2012

Anna Klejzerowicz – Ostatnią kartą jest śmierć [recenzja]

To książka na podróż, najlepiej niedaleką, gdyż sama w sobie jest krótka i bardzo szybko się czyta. Sprawny (celowo zapewne) potoczny język, dużo dialogów i brak wnikliwych portretów psychologicznych bohaterów tworzą tę książkę. Wydaje mi się, że ta opowieść jest bardziej dla kobiet, nie chcę nikogo stygmatyzować, aczkolwiek po lekturze bardziej mi ta historia wygląda na kobiecą, nie tylko przez wzgląd na osobę autorki.

W zasadzie najtrafniejsze słowo opisujące Ostatnią kartą będzie śmierć zostało już użyte na początku – szybka. Skupienie na intrydze, gdzie wątki poboczne skrócone są do minimum, ledwie wzmiankowane, powodują w ogólnym wrażeniu, że autorka chciała opowiedzieć historię i szybko sprawę skończyć. I dobrze. Taki miała projekt, taki miała zamysł.
Sama historia wiąże się z dziennikarką śledczą o ambicjach detektywistycznych, która słysząc w radio o zgonie lokalnej wróżki / tarocistki nie bardzo wierzy w jej samobójczą śmierć. Panie poznały się kilka miesięcy wcześniej, gdy będąca na życiowym zakręcie dziennikarka Weronika Daglewska postanowiła sprawdzić w kartach swoją przyszłość. Pewnie na przeczuciu o wątpliwym samobójstwie by się skończyło, gdyby nie mąż zmarłej, który będąc entuzjastą dziennikarskich poczynań Weroniki postanawia poprosić ją o pomoc w ustaleniu prawdy dotyczącej śmierci żony. Dziewczyna rusza ochoczo do dzieła, spełniając poniekąd swoje marzenie o detektywistycznej profesji. A wszystko to w anturażu tarota i symboliki poszczególnych jego figur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz