czwartek, 21 lutego 2019

Miranda July - Pasujesz tu najlepiej [recenzja]

Przekład: Łukasz Buchalski
Wydawnictwo Pauza
Warszawa 2018

Cóż za rozczarowanie. Czytając "Pierwszego bandziora" próbowałam docenić nonszalancję w narracji, choć przyznam, że stało się to dopiero po lekturze, w jej trakcie miałam wiele wątpliwości.
Autorkę uratowała wówczas groteska - ostatnia deska ratunku dla tych, którzy nie chcą się skompromitować i mają dość inteligencji, by braki w warsztacie (a często i talencie) przykryć kpiną.
Tym razem się nie udało.
Jak powszechnie wiadomo, opowiadanie to niezwykle trudna forma, która obnaża wszystkie mankamenty, niedostatki, skazy, słabości itp. 
"Pasujesz tu najlepiej" można uznać za podręcznikowy przykład wszystkich niedociągnięć i słabości.
Ten zbiorek jasno pokazuje, że autorka nie potrafi pisać. Dlaczego? Ponieważ każda historia jest płaska i byle jaka, papierowa.
Silenie się na absurd, pozorne szokowanie rozbuchaną seksualnością w przeróżnych odmianach (starzec i nieletnia, młode dziewczyny oddające się za pieniądze starej, brudnej kobiecie, naga dziewczyna zza szyby w prowincjonalnym sex shopie) czy multiplikowanie zepsucia, rozpasania i koślawości moralnej czy życiowej, nudzi.
Zamiast bulwersowania jest monotonia. Gdyby chociaż pozostał niesmak, byłoby co wspominać. Tu brakuje i tego. Nic nie zostaje, może tylko poczucie straty czasu.
Minęły czasy, gdy doceniano pisarza za tematykę po którą sięgał. Dziś to za mało. 
Ten kto sądzi, że opowiadania te są nowoczesne czy (nie daj Bóg takie porównanie) nowatorskie, moim zdaniem się myli. Seksualność, perwersyjne szukanie jej ujścia, gonienie za uczuciem i ucieczka od samotności to zgrany temat, który mało komu udaje się obronić.
Opowiadanie o fantazjach seksualnych z księciem Williamem w roli głównej, seks telefon sióstr, które dochodzą tylko w ten sposób czy fantazje z młodzieńcem, są tu na porządku dziennym.
Nie ma norm i zasad, nie ma intelektualnych wycieczek.
Jest prosta próba szokowania słowem, sytuacją, tyle tylko, że w dzisiejszym świecie to za mało. Codzienność atakuje nas mocniejszymi przekazami, bez kostiumu performance'u. Dlatego to wszystko co proponuje autorka to martwota, na którą naprawdę szkoda czasu.
Śledzę kolejne publikacje wydawnictwa Pauza i zaczynam mieć dość, trafiam na coraz słabsze tytuły. Pretensjonalne "O Zmierzchu", wspomniany wyżej "Pierwszy bandzior" czy nazbyt wystylizowana "Historia przemocy" powodują, że mam opory. 
Gdybym zaczęła przygodę z wydawnictwem od "Pasujesz tu najlepiej" byłaby to zarazem ostatnia próba.

1 komentarz: