Wołowiec 2019
Cieszę się, że powstała książka o Birobidżanie dostępna dla szerszej publiczności. Do tej pory temat ten nie był często poruszany, a szkoda, bo jest bardzo zajmujący.
W ZSRR powstał pomysł osiedlenia Żydów w jednym regionie, który byłby dla nich swoistym komunistyczną ziemią obiecaną.
Po konsultacjach, wyprawach prof. Bruka (który badał minerały, gleby, środowisko naturalne w ogóle), a przede wszystkim ze względów strategicznych (bliskość granicy z Mandżurią), wybór utworzenia Żydowskiego Okręgu Autonomicznego padł na zbieg rzek Bira i Bidżan, którego stolicą zostało miasto Brobidżan.
Okolica wymagająca, a dla pierwszych osadników przerażająca i wyczerpująca. Jak pisze autorka tereny te były bagniste, malaryczne (w okresie wiosennym i letnim komary zatruwały życie ludzi i zwierząt, nic nie było w stanie ich zatrzymać), pełne potężnych lasów, które trzeba było w pocie czoła tygodniami karczować (a jedno drzewo nierzadko miało obwód tak duży, że do jego objęcia potrzeba było trójki dorosłych ludzi).
Okresowe powodzie, innym razem susze powodowały, że pierwsi osadnicy cierpieli głód, wielu uciekało z tej "ziemi obiecanej" do swoich starych siedzib na Białorusi czy Ukrainie, gdzie, choć prześladowani i biedni, mieli jednak swoje miejsce (tu na początku pustka zupełna) i fach w ręku.
Tym, którzy zostali pozwolono na wykładowy jidysz w szkołach, gazety w języku żydowskim, stawiano pomniki żydowskim zasłużonym twórcom. Brzmi dobrze?
Niestety, wcale tak nie jest.
Okres stalinizmu to powracające w kolejnych latach czystki, które sięgały (jak w całym ZSRR) od urzędników po instytucje kultury i twórców. Autorka opisuje jak towarzysze decydowali o repetuarze teatrów czy tematyce wydawanych książek.
Pisze też o przypadku w którym za druk w gazecie informacji o żydowskich bohaterach wojennych szło się do więzienia na 10 lat.
Komunizm był przerażający, bez względu na szerokość geograficzną i klimat. Dlatego też w okresie najsilniejszych represji birobidżańscy Żydzi ukrywali swoje pochodzenie. To, co miało być wyróżnikiem i atutem, stało się nagle niebezpieczną przynależnością, która często skutkowała więzieniem.
Autorka podkreśla, że również w czasach post stalinowskich przyszły problemy, jidysz zaczął być traktowany jako gorszy język, utożsamiany z zacofaniem, pokazujący odstawanie, brak asymilacji...
Pisząc o Birobidżanie Agata Maksimowska przeszła wszystkiego jego historyczne i polityczne etapy: od komunizmu po pierestrojkę i czasy współczesne, nie pominęła także Aliji końca XX stulecia.
Jest to temat o tyle frapujący i aktualny, że miała ona możliwość porozmawiania, spotkania się z uczestnikami, świadkami imigracji do Izraela.
W tych relacjach porusza rozczarowanie wyjazdem, który wiązał się z szokiem kulturowym, pracą poniżej kwalifikacji, trudami służby wojskowej, czy choćby gorszym traktowaniem przez sabrów, mających wg rozmówców autorki złe mniemanie o tzw. "ruskich".
Dzisiejszy Birobidżan to przedziwne miejsce, gdzie łączą się różne tendencje polityczne i wizje miejskich włodarzy.
Spis powszechny z 2010 roku wykazał, że w Żydowskim Obwodzie Autonomicznym mieszkało 1628 Żydów, co stanowi mniej niż 1% ogółu mieszkańców (informacja za autorką).
Mimo to Birobidżan chce być marką kojarzoną z żydostwem i nie ma wielkiego znaczenia, że wszelkie działania skupiają się na bardzo powierzchownych, płytkich zabiegach. Pewnie dlatego w licznych miejskich zaułkach poustawiane są figurki Tewjego Mleczarza czy żydowskiego skrzypka, gdzie co krok można znaleźć plansze z archiwalnymi informacjami i wizerunkami powstającego miasta.
I nie ma dla nich znaczenia, że występującymi podczas festiwalu żydowskiej kultury są rdzenni Rosjanie czy nawet Chińczycy, nie mający pojęcia o żydowskiej kulturze, tradycji, nie wspominając już o języku.
Ten powtarzający się w świecie paradoks (kultura żydowska bez Żydów) wciąż mnie intryguje i zadziwia. Także w orientalnym birobidżańskim wydaniu.
Ten powtarzający się w świecie paradoks (kultura żydowska bez Żydów) wciąż mnie intryguje i zadziwia. Także w orientalnym birobidżańskim wydaniu.
Zwróciłam uwagę na tę książkę. Ciesze się, że o niej napisałaś, bo dowiedziałam się czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście o tym temacie mówi się bardzo mało..., a szkoda. Na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń