wtorek, 17 maja 2016

Robert Ostaszewski - Zginę bez ciebie [recenzja]

Wydawnictwo Muza
Warszawa 2016

Senny i prowincjonalny Ciechanów. W mieście takim jak to, niewiele się dzieje. Skala przestępstw nie jest wygórowana, w statystykach przeważają kradzieże i drobne rozboje. 
Podkomisarz Konrad Rowicki, który od jakiegoś czasu mieszka tu i pracuje, nie ma zbyt wielu zajęć. W zasadzie prztłaczają go jedynie papiery, których wciąż i wciąż wymaga zwierzchnik. 
Samotny, odizolowany, cyniczny i szyderczy, kryje w sobie  jakiś ból i troskę. Pośród marazmu i kompletnej obojętności na śwat, żyje (a raczej egzystuje) Rowicki, umilając sobie życie drobnymi złośliwościami kierowanymi do współpracowników.
Przełom przychodzi wraz z samobójstwem nastoletniej córki wiceprezydenta miasta. Ułożona, dobrze rokująca maturzystka obiera sobie życie. Rozwikłanie tajemnicy jej śmierci jest dla Rowickiego celem, ale też drogą do odzyskania wewnętrznego spokoju. Rozdziały poświęcone śledztwu przeplatają się ze swego rodzaju dziennikiem depresjoholika. Stopniowo odkrywa się przed czytelnikiem wiedza na temat prywatnego życia podkomisarza, naznaczonego walką z depesją i zobojętnieniem. 
Gdy zwierzchnicy każą mu zamknąć sprawę samobójstwa dziewczyny, Rowicki tym bardziej dąży do jej rozwiązania, tylko, że nieoficjalnie i nie zawsze zgodnie z prawem. Okazuje się, że to kolejna już śmierć ciechanowskiej nastolatki w ostatnim czasie. Podkomisarz nie wierzy w zbiegi okoliczności. Podejmuje ryzyko, lekceważy zwierzchników i uparcie dąży do celu, do odkrycia prawdy o nastoletnich samobójczyniach. 
Książka idealnie wpasowuje się w aktualną modę umieszczania miejsca akcji w prowincjonalnej Polsce. Przy okazji pokazuje okoliczną mentalność, przeszłość, relacje mieszkańców, interesujące, bądź najbardziej kluczowe miejsca w sąsiedztwie.
W powieści najważniejsza jest postać głównego bohatera, który wykreowany na samotnego, zgorzkniałego cztedziestoparolatka, za nic ma cały świat, i siebie przy okazji. Słynący ze złośliwości, dworowania i wytykania innym błędów, jest zimny i pozornie pozbawiony sentymentów.
Mam problem z warstwą narracyjną, nie podoba mi się język głównego bohatera, wymądrzający się, pełen nawiązań i pseudodowcipnych ripost, które są irytujące i mało błyskotliwe. Z biegiem stron ten stan rzeczy ulega pewnej zmianie, która wynikać może z przyzwyczajenia do zabiegów autora, bo na pewno nie z zaakceptowania tego rodzaju stylistyki.
Sam bohater jest postacią jednolitą, prawdopodobną. Z kolei sama historia ma pewne luki, niektóre rozwiązania są dla mnie mało przekonujące, inne potraktowane po macoszemu, a przez to również tracące na znaczeniu i prawdopodobieństwie.
Książka Ostaszewskiego jest pierwszą częścią trylogii, która ma opisywać losy podkomisarza Rowickiego. Zakończenie książki wiele obiecuje.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




1 komentarz:

  1. Postać komisarza raczej nie wzbudził mojej sympatii, ale po kryminał może sięgnę.

    OdpowiedzUsuń