piątek, 6 maja 2016

Necla Kelek - Słodko-gorzka ojczyzna. Raport z serca Turcji [recenzja]

Tłumaczenie: Elżbieta Kalinowska
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2011

Źle to wygląda. Z każdą kolejną stroną coraz gorzej. Sytuacja polityczna, ale przede wszystkim obyczajowa współczesnej Turcji jest pogmatwana, trudna, w zasadzie nie do naprawienia. Przyczyn jest wiele, ale najważniejsze to wszechobecna religia (rzecz jasna muzułmańska) oraz tradycyjne, wielowiekowe rządy patriarchatu. 
Autorka, Turczynka z niemieckim paszportem, a może Niemka pochodzenia tureckiego (sama ma problem z określeniem), postanawia pokazać czytelnikom prawdę o kraju swego dzieciństwa. Prawdę, która daleka jest od europejskich wyobrażeń o tamtejszych kurortach.
Posiadając liczną rodzinę w Azji Mniejszej jest Kelek częstym gościem na tureckiej prowincji.
Samą książkę trudno zaklasyfikować, gdyż nie jest reportażem w tradycyjnym ujęciu. Są tutaj zarówno wspomnienia z rodzinnego domu, opisy podróży po Turcji (Kelek zawsze podróżuje ze swoim partnerem, w wiele miejsc nir dotarłaby sama, zresztą, nie raz oboje czuli się obco i nieprzyjemnie w kolejnych miejscowościach w głębi kraju), ale także mocnym publicystycznym tekstem o kondycji państwa, które zamierza wstąpić do Unii Europejskiej.
Turcja to kraj mężczyzn, tylko ich widać na ulicach. Kobiety ukryte z murami domów pielęgnują domowe ognisko, pracują chałupniczo, by utrzymać rodziny, nie mają głosu, ni wpływu na cokolwiek, bardzo często są zaś ofiarami przemocy i nękania. Powołane do ich obrony i uświadamiania organizacje są tylko kroplą w morzu potrzeb, zresztą mało która kobieta decyduje się na skorzystanie z pomocy. Kelek zwraca uwagę na zmuszanie do zamążpójścia, sprzedawanie kobiet między rodzinami, a także zmuszanie do honorowych samobójstw, czy porwania, przetrzymywania. Wszystko to dzieje się mimo prawnych zakazów, które ustępują sile tradycji i rozszerzającym się wpływom islamu.
Kelek mówi przede wszystkim o kobietach, ale zwraca też uwagę na sprawy, które zamieciono pod dywan, zapomniano, nawet w literaturze (porównuje niemieckie i tureckie wydanie książki o Ormianach. Różnice są ogromne, jak wiele przemilczeń zawiera wersja turecka!). Wspomina historię statku z żydowskimi uciekinierami z Rumunii, którym w czasie II wojny nie zezwolono na opuszczenie pokładu, później zaś statek odholowano na wody międyznarodowe, gdzie zatonął. Przypomina, że rząd po dziś dzień nie rozliczył się ze zbrodni na Ormianach. Rząd AKP utrzymując pozory demokracji, pozwala na rozrastanie się wpływow armii, ale przede wszystkim sympatyzuje z religią, co prowadzi ku przepaści.
Kelek pokazuje jak bardzo Turcja nie jest gotowa, by wstąpić do wspólnoty, jej książka to bicie na alarm, krzyk rozpaczy, który ginie w morzu fałszywych, politycznych uników, które umacniają status quo i na oślep pędzą ku fanatyzmowi. 
Strzeżmy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz