poniedziałek, 15 lutego 2016

Andrea Camilleri - Kryjówka [recenzja]

Co za gniot. Coraz szerzej otwieram oczy, coraz bardziej się dziwię, że WL wydał coś tak koszmarnego. 
Może podobnie jak ja nabrali się na nazwisko autora? Camilleri jest przecież twórcą legendarnego Montalbano i zabawnego Catarelli, pisarzem, który bystrym okiem opisuje sycylijską rzeczywistość, ludzi, mechanizmy zakorzenione na wyspie, tradycje i ich wpływ na życie mieszkańców. Ileż lekkości, finezji, a przy tym ciekawych historii było w tomach opisujących sprawy komisarza Montalbano. Pozostańcie przy tamtej serii, Kryjówkę omijajcie szerokim łukiem. Dobrze radzę.
Tylko słabość do nazwiska tłumaczy moją gafę. Dlaczego gafę? Już wyjaśniam.
Kryjówka to (jedno wielkie nieporozumienie) coś na podobieństwo thrillera, wymieszanego byle jak z kiepskiej jakości erotyką. Do tego zwichrowanie psychiczne głównej bohaterki (tłumaczone na różne sposoby), które prowadzi do takich, a nie innych skutków (wiadomo - opłakanych).
Arianna (trzydzieści trzy lata na karku - jak ona może znieść taką liczbę?) to skończona i nieodgadniona piękność (cóż za banał). Po wielu perypetiach życiowych (nawymyślał jej Camilleri trudności, może nawet zanadto) trafia ona wreszcie w posiadanie (nie ma się co oburzać użytym sformułowaniem, kto przeczyta, ten potwierdzi słuszność moich słów) dużo starszego, zamożnego Giulia. Ponieważ mąż jest eunuchem, a przy tym rozumie potrzeby młodszej żony, postanawia on kontrolować przygody swej wybranki, i raz w tygodniu organizuje jej kochanka. Arianna godzi się na układ do czasu, aż natrafia na pewnego licealistę, który traci dla niej głowę. Misterny plan się chwieje w posadach, tragedia wisi w powietrzu, czytelnik zaś zachodzi w głowę: czy pod Camilleriego nie podszył się jaki grafoman?
Podsumowując:  kicz , tandeta , chała , lipa , ramota , koszmarek, gniot, piramidalna bzdura.

2 komentarze:

  1. O! Aż się ucieszyłam z tej opinii. Co prawda nie czytałam tego, ale znajomi mi mówił, że ten autor jest świetny. No to się nabrałam na 'Pensjonat Ewa'. To było straszne. Pisze on dobrze, z talentem, ale obrazy seksu były przerażające! Nie skończyłam czytać tego i troszkę się boję sięgać po książki z komisarzem Montalbano. A bo jeśli znów pojawią się drastyczne sceny gwałtu tak jak te z 'Pensjonatu Ewa' po których miałam senne koszmary, jak ta o seksie na nieprzytomnej kobiecie, z której facet, alfons, ściera ślady biologiczne po 'kliencie'! Czegoś tak brudnego nie czytałam. I nic, że autor współczuje tej kobiecie. To epatowanie krzywdą i poniżeniem kobiety.
    No.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki ten mąż wyrozumiały, no nie mogę...
    Ominę ten tytuł z daleka.

    OdpowiedzUsuń