czwartek, 14 stycznia 2016

Piotr Fronczewski, Marcin Mastalerz - Ja, Fronczewski [recenzja]

Wywiad - rzeka z Piotrem Fronczewskim zamyka się w kilku tylko określeniach: jest to książka melancholijna, pełna zadumy, czasem wycofania. Historia człowieka, który zna swoje miejsce, potrafi mówić o popełnionych w życiu błędach, a nade wszystko traktuje swój zawód bez charakterystycznego dla aktorów zadęcia i pretensjonalności. Jak wiadomo, aktor jest od grania, nie ma co deliberować więcej na ten temat (choć i w tej książce pojawiły się fragmenty, które niejako zaprzeczają powyższej tezie).
Fronczewski z jednej strony skromny i taktowny, z drugiej wyraził zgodę na napisanie książki o sobie samym, sama nie wiem jak to rozumieć...
W rozmowie z Mastalerzem uchylił teatralnej kuchni, sypnął wieloma anegdotami z życia najważniejszych dla niego aktorów (czytaj Gustawa Holoubka), opisuje przygotowania do spektakli, ważne dlań premiery, dowcipy robione sobie przez aktorów na scenie.
Jednak ta książka to nie tylko teatralne deski. choć własnie ten rodzaj aktorstwa jest Fronczewskiemu najbliższy.
Poza historią zawodową, wiele miejsca poświęcił on na swoje życie prywatne. Bardzo ciekawe są fragmenty o dzieciństwie, rodzicach (szczególnie o ojcu), opis warszawskiego dorastania, studiów w innymi wybitnymi kolegami.
W zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Ciekawy człowiek, ciekawe życie. Z drugiej strony czuję niedosyt, być może spowodowany tym, że czasy, w których przyszło Fronczewskiemu budować karierę, nie były zbyt atrakcyjne. O ile ciekawsze zawodowe życie miał Holoubek czy Łomnicki!
Bez wielkiego entuzjazmu, z pewną dozą ciekawości przeczytałam książkę, pozostaje we mnie jednak niedosyt, którego nie potrafię nazwać. Czegoś zabrakło. Poza moja dobrą wolą, chyba historii.

1 komentarz: