środa, 20 stycznia 2016

Jerzy Jurandot - Miasto skazanych. 2 lata w warszawskim getcie. Stefania Grodzieńska - Dzieci getta [recenzja]

I czekałam na tę książkę, i bałam się jej. Z jednej strony ciekawa byłam wspomnień Jurandota z warszawskiego piekła, z drugiej obawiałam się kolejnej dawki widm gettowych koszmarów.
Jerzy Jurandot, autor dramatów, skeczy, piosenek, poeta, celny satyryk. Stefania Grodzieńska, aktorka, pisarka, niegdyś tancerka, później znakomita satyryczka.
W czasie II wojny światowej zmuszony był zamieszkać w warszawskim getcie. Został on tam dyrektorem artystycznym i literackim w Teatrze Femina. W opowiadaniach zawartych w tomie, opisuje on premiery, swoich aktorów, publiczność, atmosferę przedstawień. Pełna sala w Feminie dawała, choć na chwilę, zapomnienie od strachu i terroru.
Swoje wspomnienia i opowiadania pisał zaraz po ucieczce z getta, ukrywając się w Gołąbkach pod Warszawą. Do końca chyba wstydził się tego, że przeżył, że spokojnie siedzi w ogrodzie, patrzy na niebo, drzewa (jakże utęsknione w czasach getta) i żyje.
Okazało się, że z zespołu Feminy, po wojnie pozostała tylko garstka ludzi, ta książka miała być rodzajem ocalenia od zapomnienia. Stąd też tyle miejsca poświęca on swojemu teatrowi, przytacza ówczesne anegdoty, szmoncesy (ale bez pejoratywnego nacechowania), absurdalny humor, będący wentylem bezpieczeństwa dla zagrożonej wrażliwości. Przerażają surrealistyczne obrazy z życia, z ulicy, które przecież były tam na porządku dziennym: blokady, akcja likwidacyjna, praca w szopach (koszmarna droga do pracy, powrót pod ostrzałem spojrzeń i w zasięgu broni znudzonych strażników, stojących u bram getta), a także ciągłe wspomnienie umierania, pozbawione jakichkolwiek znamion godności. Jego relacja jest prostolinijna, szczera, jeśli pisze o bestialstwie Niemców, to beznamiętnie, konstatując, że nie robią tego z pasji, raczej z wyuczenia do takich czynności. Wspomina też Niemców zawstydzonych postawą okrutnego dowódcy. Mimo wszystko stara się patrzeć sumiennie, uczciwie, bez przekłamań.
Opowiadania dają upust emocjom, ale też wspomagają pamięć, ratując od zapomnienia tych, którzy zginęli. Wszystko co opisuje, przez wzgląd na bliskość czasową jest jaskrawe, pełne emocji, siły. Mocne, dobitne świadectwo niewyobrażalnych czasów.
Z kolei wiersze Stefanii Grodzieńskiej są swego rodzaju hołdem dla tych małych mieszkańców getta, którym nie dane było przeżyć wojny. Intensywne narracyjnie, z wiadomym finałem, powodują, że lektura każdego kolejnego wiersza sprawia zwykły fizyczne ból.
Boli, a jednak czytam dalej. Nie da się inaczej. Tę książkę trzeba poznać. Po prostu trzeba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz