niedziela, 7 czerwca 2015

Antoni Marianowicz - Akademia Pana Brzechwy [recenzja]

Uwielbiam książki wspomnieniowe, nic na to nie poradzę. Jeśli dodatkowo dotyczą one postaci szczególnie mi bliskich, wówczas świat zanika, zostaje tylko książka.
Tak było i tym razem. Nie sposób było się oderwać od wspomnień o niezrównanym Brzechwie. Już początek jest ciekawy, jako pierwsza wypowiada się starsza siostra poety. Dzięki jej opowieści nabiera on ludzkiego wymiaru. Zabawna jest historyjka o tym jak szukała ona stancji dla brata w Piotrogrodzie, nieopatrznie umiejscowiła go w... domu publicznym. Wspominała także jak w Kazaniu zapisał się na studia... weterynaryjne, które rzucił, gdy tylko przyszło do krojenia żab. Z kolei w czasie dość wczesnej młodości zapałał uwielbieniem do twórczości Oscara Wilde'a, co zaowocowało... fizycznym upodobnianiem się do ulubionego autora. Wiele jest w jej opowieści dykteryjek, które rozczulają, wzruszają, ale dają też wyobrażenie o czasach i ludziach.
Kolejne wspomnienia spisane są ręką bliskich mu osób, przyjaciół, współpracowników, kolegów, którzy przez całe lata obserwowali jego rozwój, inni dołączali do grona zaufanych później. Jeden ze studenckich znajomych wspominał, że Janek po skończeniu prawa na UW, zarabiał na życie pisząc piosenki i skecze dla znanych kabaretów, ukrywając się pod pseudonimem Szer-Szeń. 
W zasadzie Brzechwa odstawał od pokutującego powszechnie obrazu poety. Nie dość, że wysoki, postawny, to jeszcze elegancki, wytwornie ubrany, z nienagannymi manierami. Całe życie uwielbiał dobre jedzenie i piękne kobiety, był niezmiernie kochliwy i bardzo uczynny wobec potrzebujących. Był wielkim estetą, za przykład niech posłuży informacja podana przez jednego z wspominających go. Okazuje się, że nie znosił skreśleń, gdy sytuacja wymagała wprowadzenia poprawek, swym starannym pismem... przepisywał całą stronicę.
Na koniec krótka, malownicza anegdotka. Gdy pełnił Brzechwa służbę wojskową w Warszawie, zdarzyło mu się otrzymać rozkaz odprowadzenia koni do innej jednostki. Na Krakowskim Przedmieściu zwierzęta niestety się rozbiegły, skonfundowanemu poecie pomagali łapać owe nieszczęsne konie przechodnie...
Ze wspomnień wyłania się Brzechwa o wielkim sercu, pomocnej dłoni, kochliwym charakterze, ale też prawej i mocnej osobowości.
Był znakomitym prawnikiem (zasługi na polu praw autorskich), doskonałym twórcą piosenek i skeczy, genialnym poetą dziecięcym, ale także wdzięcznym słuchaczem, dobrym przyjacielem, ciekawym człowiekiem.
Dzięki takim książkom nabiera się chęci do powrotu do dawnych lektur,  do spojrzenia na nowo na to co pozornie znane. Wspomnienia zmieniają perspektywę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz