Po raz kolejny brakuje mi śmiałości. Nie umiem pisać o książkach Myśliwskiego. Jego twórczość jest tak ważna, przenikliwa, mądra, że aż nie godzi się jej oceniać.
Próbuję jednak zapisać moje wrażenia, by kiedyś móc w ten sposób przypomnieć sobie własne myśli, spostrzeżenia i odczucia, jakie towarzyszyły mi w trakcie i po lekturze Ostatniego rozdania.
Po pierwsze (i nieistotne): przeczytałam wszystkie powieści Myśliwskiego, wszystkie są niezrównane. Po drugie: (i najważniejsze) jego książki wymagają wielkiego skupienia i czasu. Nie sposób przeczytać ich ciągiem. Ta proza domaga się uwagi, smakowania słów, znaczeń, powiązań, odniesień. Nie chodzi tylko o poznanie zapisu literalnego, ale też o to co ulotne, niedopowiedziane, co jest nierozerwalną częścią opowieści.
Myśliwski jest mistrzem słowa. Ma wypracowany, bardzo indywidualny styl, który czasem wręcz onieśmiela. Tym razem Myśliwski nie opiewa kultury chłopskiej, zajmuje się społecznością miejską, a raczej małomiasteczkową, uwikłaną w przeszłość, bo wspominanie tego co było jest najważniejszym bodaj elementem fabuły.
Główny bohater rozpamiętuje swoją młodość, życie w małym mieście, szkołę, a także okres studiów, który trwał dość krótko. Zdolny student ASP porzucił malarstwo, wrócił do domu, by tam wspólnie z matką prowadzić mały domowy hotelik. Za jej namową rozpoczął też terminowanie u przedwojennego krawca, gdzie nie tylko nauczył się odpruwania rękawów i zaprasowywania kieszeni, ale też poznawał historię swego pracodawcy, jego wartości i kodeks. Inną ważną dlań osobą był szewc Mateja z którym grywał w karty. Ich ostatnia rozgrywka ma miejsce wówczas, gdy nasz bohater (jako silnie dorosły człowiek) odwiedza miasteczko i udaje się na cmentarz by na nagrobku szewca symbolicznie pożegnać starego znajomego. To mocna i zapadająca w pamięć scena, która pokazuje, że tęsknota za przeszłością, gloryfikowanie jej, jest immanentną cechą każdego człowieka. To co było (o ile nie kojarzy się ze złem i cierpieniem) zawsze wygląda lepiej, gdyż jest już poznane, przeżyte.
Myśliwski pokazuje swego bohatera jako człowieka niespełnionego, samotnego, bojącego się związków, zobowiązań. Mimo możliwości materialnych nigdy nie kupił domu czy mieszkania, co jakiś czas wynajmuje inne lokum, w którym nie ma nic, z czym mógłby się związać, za czym mógłby zatęsknić, co mogłoby przeminąć. Ostatnie rozdanie pokazuje jak nieubłagany jest czas: chłopak który dopiero był młodzieńcem stał się dojrzałym mężczyzną, jego korespondencyjna ukochana Maria, pamiętana jako kilkuletnia dziewczynka z lalką, skończyła studia, ma dzieci, rozwiodła się. Czas płynie pokazując, że wszystko przemija: ludzie, miłości, pamięć. Pojawia się pytanie o sens, o sens istnienia...
Nie jest to opowieść jednoznaczna: pokazuje życie zarówno z dobrej, jak i złej strony. Nie ma tu ocen, faworyzowania wyborów, jest za to wskazanie na przypadek, który czasem decyduje w ważnych momentach.
Każdy odnajdzie w tej książce inną prawdę wiodącą. inny epizod, który zapadnie w pamięć. Ta książka wymaga nie tylko uwagi i spokoju, ale też powrotów i kolejnych odkryć.
Kopalnia znaczeń i prawd, a przy tym wciągająca opowieść o człowieku.
Polecam.
Główny bohater rozpamiętuje swoją młodość, życie w małym mieście, szkołę, a także okres studiów, który trwał dość krótko. Zdolny student ASP porzucił malarstwo, wrócił do domu, by tam wspólnie z matką prowadzić mały domowy hotelik. Za jej namową rozpoczął też terminowanie u przedwojennego krawca, gdzie nie tylko nauczył się odpruwania rękawów i zaprasowywania kieszeni, ale też poznawał historię swego pracodawcy, jego wartości i kodeks. Inną ważną dlań osobą był szewc Mateja z którym grywał w karty. Ich ostatnia rozgrywka ma miejsce wówczas, gdy nasz bohater (jako silnie dorosły człowiek) odwiedza miasteczko i udaje się na cmentarz by na nagrobku szewca symbolicznie pożegnać starego znajomego. To mocna i zapadająca w pamięć scena, która pokazuje, że tęsknota za przeszłością, gloryfikowanie jej, jest immanentną cechą każdego człowieka. To co było (o ile nie kojarzy się ze złem i cierpieniem) zawsze wygląda lepiej, gdyż jest już poznane, przeżyte.
Myśliwski pokazuje swego bohatera jako człowieka niespełnionego, samotnego, bojącego się związków, zobowiązań. Mimo możliwości materialnych nigdy nie kupił domu czy mieszkania, co jakiś czas wynajmuje inne lokum, w którym nie ma nic, z czym mógłby się związać, za czym mógłby zatęsknić, co mogłoby przeminąć. Ostatnie rozdanie pokazuje jak nieubłagany jest czas: chłopak który dopiero był młodzieńcem stał się dojrzałym mężczyzną, jego korespondencyjna ukochana Maria, pamiętana jako kilkuletnia dziewczynka z lalką, skończyła studia, ma dzieci, rozwiodła się. Czas płynie pokazując, że wszystko przemija: ludzie, miłości, pamięć. Pojawia się pytanie o sens, o sens istnienia...
Nie jest to opowieść jednoznaczna: pokazuje życie zarówno z dobrej, jak i złej strony. Nie ma tu ocen, faworyzowania wyborów, jest za to wskazanie na przypadek, który czasem decyduje w ważnych momentach.
Każdy odnajdzie w tej książce inną prawdę wiodącą. inny epizod, który zapadnie w pamięć. Ta książka wymaga nie tylko uwagi i spokoju, ale też powrotów i kolejnych odkryć.
Kopalnia znaczeń i prawd, a przy tym wciągająca opowieść o człowieku.
Polecam.
Może wstyd się przyznać, ja jeszcze nic nie czytałam p. Myśliwskiego (tylko fragmenty "Widnokrąg"), i raczej tego szybko nie nadrobię.
OdpowiedzUsuńJestem zachęcona, teraz chciałabym się zapoznać z twórczością Myśliwskiego...
OdpowiedzUsuń"Ich ostatnia rozgrywka m miejsce wówczas, gdy nasz bohater (jako silnie dorosły człowiek) odwiedza miasteczko i udaje się na cmentarz by na nagrobku szewca symbolicznie pożegnać starego znajomego." - Czytałam kilka powieści tego autora i momentami niektóre rzeczy mi się zlewają w jakąś chaotyczną całość (a raczej monolog), ale tę scenę z grobem zapamiętałam. Miło wiedzieć, że nie tylko ja zwróciłam na nią uwagę. ;)
OdpowiedzUsuń(przy okazji: "m miejsce" - ma miejsce :)
Ciekawe, co ja bym odnalazła w tej prozie. Jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńMam i mam w planie ją przeczytać...może uda się tej zimy....
OdpowiedzUsuńA autora znam na razie z ekranizacji "Kamień na kamieniu"....