piątek, 28 listopada 2014

Arthur Gold, Robert Fizdale - Misia Sert. Kobieta, która odkryła Coco Chanel [recenzja]

Zadziwiająca sprawa - tę niezwykłą biografię fascynującej kobiety napisało... dwóch amerykańskich pianistów, grających zresztą w duecie.
Książka jest niezwykle wciągająca przede wszystkim za sprawą samej bohaterki - Marii Zofii Olgi Zenajdy Godebskiej, córki przesławnego Cypriana Godebskiego, kobiety wyzwolonej, skandalistki, charakternej indywidualistki, którą los obdarzył bardzo bogatym życiorysem.
Uznawana na muzę paryskich artystów, była ich protektorką, przyjaciółką, mecenaską. Na swoich obrazach uwiecznili ją chociażby Renoir, Toulouse - Lautrec, Bonnard, czy Vuillard. W powieściach pisali o niej Proust oraz Cocteau. W swej wiejskiej posiadłości, jak i w paryskim mieszkaniu przyjmowała Debussy'ego, Ravela, Strawińskiego, a także Gide'a, Zolę, księstwo Poniatowskich, Picassa, Colette, Valery'ego czy Claudela. Od wielkich nazwisk przyjaciół Misi kręci mi się w głowie i czasem aż trudno uwierzyć, że to barwne, mocne, intensywne życie przynależało tylko do jednej osoby.
Misia kompletnie wyprzedzała swoje czasy: doskonale znała się na trendach, miała nosa do ludzi i ich twórczości (warto tu wspomnieć o silnym popularyzowaniu przez nią Baletów Rosyjskich, jak również o odkryciu samej Gabrielle Bonheur Chanel). 
Kolejną charakterystyczną dla losów panny Godebskiej cechą był brak stałości w uczuciach, nie zawsze stojący po jej tylko stronie. Perypetie i zawirowania miłosne Misi mogłyby posłużyć za scenariusz niejednej miłosnej opowieści (czasem miłosnego dramatu), mnie szczególnie poruszyły kulisy drugiego małżeństwa w panem Edwardsem, które również dzisiaj mogą budzić oburzenie i niejakie zadziwienie.
Tak naprawdę tej książki wcale nie czyta się jak biografii. Bogactwo zdarzeń, przybliżenie ducha epoki, zwyczajów i rozrywek ówczesnych artystów i ich bogatych mecenasów jest bardzo interesujące i w pewnym sensie odkrywcze. Dzisiejsze zmagania ze sztuką oraz codzienność artystów jest zgoła inna niż wówczas, a na pewno pozbawiona blasku i klasy (ach te wspomnienia Pierwszej Wystawy Światowej w Paryżu!).
Mimo iż czasy w których przyszło żyć Misi (zmarła w 1950 roku) dynamicznie się zmieniały, to jednak nad całą biografią czuć wciąż atmosferę fin de siècle'u, czy to ze względu na charakter i temperament bohaterki, czy też ze względu na atmosferę, strefę wpływów i niezwykły krąg przyjaciół, jaki zawsze jej towarzyszył.
Niezwykła książka, niezwykła kobieta. Polecam.



Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:






3 komentarze:

  1. A ja zrezygnowałam z tej książki. Tymczasem, po Twojej recenzji, chętnie poznałabym tę kobietę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko czytam biografię, ale ta Misia wydaje mi się intrygująca.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale już mnie zainteresowała:)

    OdpowiedzUsuń