piątek, 26 września 2014

José Carlos Somoza - Tetrameron [recenzja]

Zaintrygowana obietnicą powieści szkatułkowej sięgnęłam po nową książkę Somozy. 
Otrzymałam naszpikowaną symboliką opowieść, pełną wieloznaczności, udziwnień, surrealizmu. W zasadzie to co przeczytałam mija się z moimi literackimi gustami, stąd też trudno mi dalej opisywać wrażenia po lekturze.
Być może najprostszym (ale też najogólniejszym) wyjaśnieniem sensu historii zawartych w książce jest sprowadzenie treści do pytań o świat, człowieka i jego kondycję, Wiodącym tematem jest też rytuał przejścia z dzieciństwa w dorosłość, dojrzewanie, oswajanie samotności. Ilu czytelników tyle nowych znaczeń nabierze ta książka.
Co do treści: podczas szkolnej wycieczki dwunastoletnia Soledad odłącza się od grupy i trafia na tajemnicze drzwi. Niesiona dziwnym przeczuciem postanawia zajrzeć do środka. Natrafia tam na cztery postaci skupione przy stole. Dziewczynka staje się uczestniczką spotkania, podczas którego wszyscy snują osobliwe opowieści z pogranicza snu i jawy. Niejasne, pogmatwane, osobliwe, łączy to, że są metaforą, pytaniem o rzeczywistość. 
Łączniczką wszystkich historii i znaczeń jest Soledad, która zmienia się z każdą stroną. Poznajemy ją jako wypłoszoną, pełną smutku i kompleksów dziewczynkę, w finale jest ona pewną siebie młodą kobietą, wiedzącą czego można się spodziewać po życiu. Dziecięca niewinność na zawsze ulegnie u niej prozaicznej dorosłej świadomości.
Książka daje możliwość samodzielnego zmierzenia się ze znaczeniami, pozwala na swobodne interpretacje, dając tym samym pole do popisu przy ewentualnych dyskusjach o treści.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:






2 komentarze:

  1. I właśnie takie wyzwania czytelnicze lubię. Wieloznaczne, pełne interpretacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Surrealizm i symbolika- rzadko czytam tego typu lektury, nie odnajduję się w nich i obawiam się, że w tym wypadku byłoby to samo.

    OdpowiedzUsuń