Rozważałam najtrafniejsze określenie dla tej książki, wydaje mi się, że najwłaściwszym słowem ją charakteryzującym będzie dzikość.
Dzika, nieokiełznana jest narracja, osoba głównego bohatera, zastane okoliczności geopolityczne oraz środowisko społeczne, które posłużyło za tło fabuły.
Z lektury wynika, że jesteśmy stadem nieokiełznanych barbarzyńców, pielęgnujących w sobie tę dzikość, która jest chyba najjaskrawszą cechą narodową, bynajmniej niegodną pochwał.
Tempo narracji, zlewanie się znaczeń, opisów i dialogów w jedną kołomyję, powoduje nie tyle zawrót głowy, co wrażenie szaleństwa, pogubienia, karkołomności, mętności. Zupełnie jak historia naszego kraju, jego ziemiaństwa, czy społeczeństwa w ogóle. Totalny obłęd.
Xsiążę jest zubożałym szlachcicem zagrodowym, systematycznie okradanym przez zarządcę, zdradzanym (i zdradzającym) mężem, pogardzanym, niezauważanym ojcem, chytrym, przebiegłym lisem, pełnym nienawiści do świata.
Trawiony sugestywnymi sennymi marami w których występuje jako król Polski, zaczyna nienawidzić wszystkiego, co jest dlań potencjalnym zagrożeniem: rewolucjonistów, chłopów, Żydów, cudzoziemców. Wikłający się coraz bardziej we własne irracjonalne lęki Xsiąże, popada w ckliwość, sentymentalizmy, megalomanię, tylko po to, by za chwilę wybuchnąć agresją, okrucieństwem i pieniactwem. Dokąd zaprowadzą go te demony?
Autor stworzył mocną, bezpardonową opowieść o narodowych grzechach i słabościach. Prowokuje do zadumy, prezentując bardzo polskie ułomności, skłonności i przypadłości.
Nie jest to łatwa lektura, acz trudno się od niej oderwać, pewnie dlatego, że w tej książce przeglądamy się jak w lustrze, a przecież niemal każdy z nas czerpie przyjemność z obserwowania własnego odbicia.
Takie książki czasami potrafią pokazać nam pewne prawdy, z których nie zdajemy sobie najzwyczajniej w świecie sprawy. Dzikość mnie intryguje :)
OdpowiedzUsuń