sobota, 15 czerwca 2013

Monika Szwaja - Nie dla mięczaków [recenzja]

Jeśli ktoś ma wolne 45 minut, ale tak absolutnie wolne te minuty, tak wolne, że nie będzie ich żal na taką lekturę, to zachęcam do przeczytania Nie dla mięczaków. Nie znam się na pisarstwie Szwai, ale mam nadzieję, że inne jej książki są lepsze... Nagromadzenie wątków na krótkim odcinku czasoprzestrzeni, bohaterowie tacy mało realni, bo siup do przodu, tolerancyjni, wyzwoleni, szczęśliwi i pełni dobrych przeczuć i tym podobne. Nie trafiła do mnie ta historia, wróć - historyjka (bo skromna gabarytowo), bo taka miałka, niby dowcipna, ale daleka od mojego poczucia humoru, sprawiła wrażenie wymuszonej, niedopracowanej, może przez fizyczny brak miejsca na papierze?
Taka miałka ta opowieść, że już niemal zapomniałam o czym...
Jest  bohater, świeżo upieczony rozwodnik Piotr, poznaje on Maję, zaczynają się spotykać, przypadają sobie do gustu, pojawiają się jednak komplikacje, gdyż do drzwi puka dość odległa przeszłość. Nie ma jednak dramatu, spokojna głowa, wszyscy wiedzą jak sobie poradzić w danej sytuacji.
Tylko ja, bidulka, nie wiem jak poradzić sobie ze świadomością, że zmarnowałam 45 minut na tę broszurkę.

2 komentarze:

  1. Nic dodać, nic ująć....:) Lepiej sobie podrzemać przez ten czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypominam sobie, że ją czytałam ,ale w pamięci aż tak to nie została.

    OdpowiedzUsuń