wtorek, 17 marca 2015

Arthur Conan Doyle - Pies Baskerville'ów [recenzja]

Postanowiłam (w ramach eksperymentu), po latach powrócić do lektury Psa Baskerville'ów po to, by przekonać się jakie tym razem wywrze na mnie wrażenie. Pierwszy raz miałam z tą książką do czynienia w wieku około 15 lat, i wówczas przeżycie było głębokie i olbrzymie, obudziło we mnie łaskawość do literatury detektywistycznej, kryminalnej i sensacyjnej w ogóle.
Lektura po latach wywołała miłe reminiscencje, a także zwróciła uwagę na inne postrzeganie świata po latach. Znak czasów, nic niezwykłego. Najlepsze jest jednak to, że bez względu na wiek, doświadczenie życiowe i ukształtowanie charakteru Conan Doyle wciąż jest dla mnie nieprzeciętnym twórcą.
Sposób prowadzenia narracji, spokój, pauzy, które wnikliwy czytelnik niechybnie wyczuwa, tworzą niezwykłą atmosferę powieści, jej niepowtarzalny klimat, budują styl autora. Pomijam już postać głównego bohatera, którego to figura jest jaskrawym symbolem literackim. O Sherlocku Holmesie napisano już wiele, nie wymyślę niczego nowego, więc szkoda czasu na strzępienie języka. Genialny detektyw, o niezłomnym charakterze, zdumiewającym usposobieniu i pasjonujących obsesjach jest niedoścignionym wzorem i inspiracją dla wielu autorów. Tym razem wespół ze swym wiernym i niezawodnym przyjacielem, doktorem Watsonem podejmuje się rozwikłania rodzinnej klątwy, która od wieków prześladuje starożytny i szacowny ród Baskerville'ow. W tym celu zapuszczają się na zdradliwe angielskie bagna, gdzie pośród przenikliwych mgieł czają się na bestię, która ma dokonać przeznaczenia ostatniego z rodu Baskerville'ów. Zwroty akcji, wielkie niebezpieczeństwa, przeciwnik godny Sherlocka oraz wierne relacje Johna Watsona stanowią o atrakcyjności tej opowieści.
Doskonała rozrywka, nie tylko dla miłośników twórczości Conan Doyle'a.

1 komentarz: