środa, 25 marca 2015

Swietłana Aleksijewicz - Wojna nie ma w sobie nic z kobiety [recenzja]

Mnogość historii, wielość spojrzeń na wojnę powoduje, że bardzo trudno pisać o tej książce. W głowie kłębią się myśli, każda kolejne opowieść jest mocniejsza bądź bardziej wzruszająca/zaskakująca/tragiczna niż poprzednia. Wspomnienia uczestniczek wojny krzyczą w moich myślach bijąc się o pierwszeństwo, którego przecież nie da się wyodrębnić.
Swietłana Aleksijewicz przez lata zbierała wojenne historie radzieckich kobiet. Jej książka miała wiele nieciekawych perypetii wydawniczych jeszcze przed ukazaniem. Najwyraźniej była za mocna na tamtych cenzorów, włodarzy, decydentów. Zresztą nie straciła na mocy. Mimo upływu czasu, wciąż rosnącej odległości od wojny, pozostaje wstrząsającym świadectwem o czasach i ludziach.
Niemal każda bohaterka Aleksijewicz w chwili wybuchu II wojny światowej była nastolatką, niektóre, gdy zaczynały czynną służbę wojskową miały po czternaście lat. Każda z nich to bohaterka, niezależnie od tego czy służyła w sztabie jako pisarz, czy na tyłach frontu opierała żołdaków, czy też była dowódcą plutonu saperów, snajperów, czołgistką. W pewnym momencie wojny, gdy zabrakło już młodych chłopaków, to właśnie dziewczyny rekrutowano do walki z hitlerowcami. Jedne szły z ochotą i odwagą, inne mniej. Najpierw obowiązkowe ścięcie warkoczy, pobranie szynela, potem szok, jaki wywołuje pierwsze zetknięcie z ostrzelaniem cywilów, pociągów, spaleniem bezbronnej wsi, ratowaniem rannych, których trzeba było ściągnąć z najgorętszego pola walki.
Ich przeżycia są straszliwe, zdumiewające, trudne do zrozumienia. Tym bardziej wstrząsające, że podawane czytelnikowi w surowy, pozbawiony ubarwień sposób. Sama autorka wspominała, że wolała rozmawiać z prostymi żołnierkami niż wykształconymi kobietami, które pożyczały słowa i opisy od ulubionych poetów czy też starały się nadać bardziej literackiego charakteru swoim wspomnieniom. Nieobecny jest tu patos. Nie ma miejsca na wielkie słowa i mitologizowanie postaw czy ludzi. Szczególnie interesujące są ich skojarzenia: dla niektórych wojna to kolo czerwony, dla innych zapach ziemi, chrzęst łamanych kości, tęsknota za chlebem. 
Powojenne losy żołnierek, ich sposoby na radzenie sobie z wojenną traumą, trudne powroty do życia w cywilu (jak tu znów włożyć sukienkę i pantofle i po prostu iść na spacer? Wiele z nich w lekkich letnich, kobiecych sukienkach czuło się wręcz nago) są ważnym punktem opowieści.
Trudno czytać tę książkę, ale trzeba ją przeczytać, ku przestrodze, ku pamięci. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz