piątek, 28 marca 2014

Marta Mizuro, Robert Ostaszewski - Kogo kocham, kogo lubię [recenzja]

Niech was nie zwiedzie Mroczna Seria, do której przyporządkowano i w której wydano powyższą powieść. Z mrocznością niewiele ma  ona wspólnego. Z kryminałem zresztą też, no chyba, że pomyślimy o pewnej liczbie denatów przewijających się przez jej karty. 
Duet Mizuro/Ostaszewski puszcza nieustające oko do publiczności, wywracając mroczną konwencję do góry nogami.
W Krakowie dochodzi do zabójstwa cichego i skromnego informatyka. Ktoś zostawia przy jego zwłokach chustkę z wyhaftowanym nań słowem, które ma być wskazówką dla śledczych. Gdy niedługo potem dochodzi do kolejnego morderstwa, również naznaczonego haftowanym przekazem, policja nie ma już wątpliwości: oto pojawił się seryjny. Sprawę prowadzi nadkomisarz Gajewski, jakże różny od skacowanych, gburowatych policjantów, jakich na pęczki jest w dzisiejszej literaturze. Ten ma się za eleganta, interesuje się światową modą, z łatwością rozróżnia ekskluzywne perfumy, zna się na trendach, ponadto siedzi pod pantoflem u władczej żony. Korzystając z pomocy ekscentrycznego psychologa i profilera, Wyrwy - Krzyżańskiego, próbuje on odnaleźć sprawcę i zapobiec kolejnym przestępstwom. W śledztwie dzielnie asystują mu też inne barwne postaci: Marek Sroka, gawędziarz i typ kreujący się na prawdziwego (czytaj pewnego siebie kobieciarza) mężczyznę oraz Beata Źrenicka, której powalająca uroda spędza współpracownikom sen z powiek. 
Jest wesoło, język skrzy się dowcipem, kolejne doświadczenia policyjne nabierają lekkości, daleko im do przerażających, krwawych opisów pełnych grozy. 
Trywialność atmosfery, lekkość wypowiedzi powodują, że nikt chyba nie traktuje serio całej intrygi. Czytelnik po prostu podejmuje grę konwencją, nie bacząc na sens i meritum kryminalnej intrygi.
Autorzy bawią się dobrze, tworząc charaktery, środowisko, powiązania, klimat książki w ogóle. Ja nie podjęłam tej gry, nie ubawiłam się wcale. Wolę gdy kryminał budzi grozę, rzadko kiedy trafiają do mnie takie dowcipne dreszczowce. Ostatnim kryminałem z przymrużeniem oka, który mnie rozśmieszył była Mucha Jacka Skowrońskiego. W przypadku Kogo kocham, kogo lubię tylko zmarnowałam czas, ot co.

2 komentarze:

  1. Ja czasem lubię takie kryminałki na wesoło, więc może kiedyś czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również kryminały na wesoło nie zadowalają. Wolę klasykę.

    OdpowiedzUsuń