środa, 16 października 2024

Karolina Krasny - Love song [recenzja]

 

Wydawnictwo Ha!Art

Kraków 2024


Bardzo mocno urzeka mnie język tej książki: plastyczny, czasem inteligentny, czasem, co mocno czuję, będący ćwiczeniem stylistycznym. Tak też odbieram tę próbę - jako ćwiczenie.

Sama fabuła jest miałka, niedopracowana, trudno w nią uwierzyć, czasem jest zbyt kombinacyjna, czasem wydumana do bólu. Udawana, inspirowana innymi twórcami, dużo zdolniejszymi niż Autorka. To nie zarzut. To fakt.

Bardzo mocno doceniam jednak giętki, sprężysty język, który skrzy się siłą i mocą, młodością i żądzą życia. Tak, tak właśnie go odczuwam.

Kilka razy udało mi się zaśmiać w trakcie lektury, ale nigdy nie nad fabułą, a zawsze nad zlepkami słów, nad próbkami zdań, nad ekwilibrystyką znaczeniową.

Nie umiem zatem patrzeć na "Love song" inaczej niż jak na próbę, trening, wprawkę językową. 

To, co miało być osnową i treścią, jest tylko cieniem, który jako tło, realizuje językowe zwycięstwa Autorki. Bo te zdecydowanie mają miejsce, czasem nawet w duchu Andre Bretona, a to już komplement. Jednak nic ponad to. Nic.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz