środa, 16 października 2024

Aleksandra Zbroja - Mireczek. Patoopowieść o moim ojcu [recenzja]

 

Wydawnictwo: Agora

Warszawa 2021


Czy ta opowieść jest rodzajem terapii dla Autorki, czy ta opowieść jest skierowana do czytelnika? Kto jest jej właścicielem i odbiorcą? W trakcie lektury pojawia się wątpliwość w literacki aspekt i artystyczne motywacje Aleksandry Zbroi.

Nie ma tu tabu, nie ma uprzedzeń. Cała naturalistyczna strona nałogu, emocjonalny bagaż rodziny są tu obecne. 

Nie umiem podejmować lektury tej książki bez zerkania przez ramię na osobisty aspekt książki. To emocjonalna, momentami wzruszająca, momentami trudna spowiedź córki alkoholika, która próbuje układać swoją dorosłość, będąc rozliczoną z przeszłością.

Jest tu nieład, jest rozgardiasz, brak chronologii, powracające wspomnienia, wszystkie składowe, które definiują DDA. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Początkowo wstrząsa, łapie osobę czytającą za serce, ale po pewnym (całkiem niedługim) czasie ten wstrząs mija. Zaczyna się opowieść urywana, wspomnieniowa, rozliczeniowa, trochę szukająca odpowiedzi na pytania, trochę tłumacząca sobie zachowania i wybory z przeszłości. 

Bolesna historia, bez szans na dobre zakończenie.

Zbyt bliska Autorki, nie ma literackiego marginesu, który pozwoliłby czytelnikowi traktować "Mireczka" jako dzieło osobne, uniwersalne. Chyba jednak jest to bardziej terapia. Tak to odbieram.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz