wtorek, 18 stycznia 2022

Hervé Le Tellier - Anomalia [recenzja]

Przekład: Beata Geppert

Wydawnictwo Filtry

Warszawa 2021


Na początku jest trudno. Bardzo trudno utrzymać uwagę. Rozdziały się zmieniają, zmieniają się bohaterowie, co rozdział to inny człowiek. To nuży, zniechęca, bo kolejne rozdziały aż roją się od postaci, walczących o uwagę czytelnika: modny raper, seryjny morderca, architekt, porzucony przez o połowę młodszą kochankę, sfrustrowany pisarz - tłumacz, a także nabuzowana prawniczka, która przywdziewa zbroję wojowniczki, by bronić swej płci i pochodzenia. Podglądamy ich, poznajemy, nie czując specjalnego związku i przywiązania. Wiadomo, że mieszczą się w fabule nie bez przyczyny. Oczekiwanie na to spoiwo, które ma wytłumaczyć obecność tych, a nie innych bohaterów to męcząca i znojna droga. 

Kiedy jednak dowiadujemy się co ich połączy, przychodzi zaskoczenie. Ale jakie zaskoczenie! Mam nadzieję, że każdy z czytelników in spe będzie miał okazję przeżyć ten rodzaj orzeźwiającej siurpryzy, jaka było moim udziałem podczas lektury "Anomalii".

Nie twierdzę, że moc i nastrój wspomniany wyżej będzie utrzymywać się z Państwem przez całą lekturę, co to to nie, ale jest mocnym punktem, który stanowi również moment graniczny w powieści i popycha ku pewnej refleksyjności. Co by było gdyby ta historia była też naszym udziałem, jak byśmy się zachowali, co poczuli, jakie decyzje zostałyby przedsięwzięte. Na koniec zaś, jak poradzić sobie z rzeczywistością, którą partycypować muszą wyłuszczeni wcześniej bohaterowie.

Intrygująca jest narracja Tellier. Ma on w sobie tę analityczną siłę, która potrafi przejść do porządku dziennego nad najbardziej bowiem nieprawdopodobną sytuacją, splotem okoliczności tak niemożliwym jak tylko się da. Autor zaś potrafi przekuć tę niemożność w pewnik, w przykładową siłę, która ma być modelowym przedstawieniem niepewności, niestałości i nieokreśloności świata w jakim żyjemy.

Najmocniej chyba dotyka tymczasowość i rozterka dotycząca przyszłości ludzkości, spowodowanej wyborami ostatnich lat (natury ekonomicznej, społecznej, a nade wszystko ekologicznej).

Tellier wyrażając troskę o przyszłość, ubiera ją w całkiem szalony i nieprawdopodobny kostium, w którym nie tylko widać wszystkie ludzkie mankamenty, obnoszone poniekąd z pewnością i przekonaniem. Ów kostium jest też na tyle dopasowany, że trudno w nim o swobodę i oddech. Na końcu i tak okazuje się, zgodnie z chlubną literacką tradycją, że król jest nagi. Nie zdradzę tylko w jaki sposób, niechaj wpłynie między wyrazy odrobina metafizyki. 

 

1 komentarz: