niedziela, 31 marca 2019

Lee Child - Czas przeszły [recenzja]

Przekład: Jan Kraśko
Wydawnictwo Albatros
Warszawa 2019

Nic na to nie poradzę. Choć Child działa w oparciu o jedną kliszę, wciąż sięgam po książki o Reacherze. 
Czytanie kolejnych wersji tej samej historii o byłym majorze żandarmerii wojskowej traktuję jako nieszkodliwe dziwactwo i sposób na relaks.
Tym razem (jak zwykle przypadkowo) trafia on do miasteczka Laconia, które jest miejscem urodzenia i dorastania jego ojca.
Reacher chce dowiedzieć się czegoś więcej o rodzicielu, postanawia zabawić kilka dni w miasteczku, by zbadać archiwum miejskie i odwiedzić kąty, które kiedyś były bliskie ojcu.
Jak zwykle wplątuje się w kolejne awantury, a wszystko z dobrego serca i silnego poczucia praworządności. Działając zgodnie z własnym sumieniem i w poczuciu obowiązku wobec zwykłej ludzkiej przyzwoitości Jack Reacher poznaje drobne tajemnice miasteczka, odkrywa też mroczną stronę rodzinnej historii.
To jednak tylko część fabuły.
Biegnąca dwutorowo narracja dotyczy również pewnej kanadyjskiej pary, która nieopatrznie trafia do motelu nieopodal Laconii.
Młodzi ludzie mają ambitne plany na życie, jednak niesprawny samochód opóźnia ich realizację. Nocleg w opuszczonym motelu ma być tylko nic nie znaczącym punktem na mapie ich podróży. Stanie się on jednak punktem zwrotnym.
Osobliwi właściciele, sploty dziwnych zdarzeń i niepokojąca atmosfera unosząca się nad motelem powodują napięcie u młodych ludzi.
Gdy wreszcie dowiedzą się jaką rolę wyznaczyli im posiadacze motelu, będą zaszokowani i przerażeni.
Na szczęście kilka kilometrów dalej jest Reacher, który swoim szóstym zmysłem wyczuwa każdą moralną anomalię.
Tyle w kwestii fabuły.
Zdecydowanie, wątek kanadyjski dominuje ciężarem gatunkowym. Jest ciasny, dręczący, złowrogi. Przeplatana dwoma lejtmotywami opowieść uzupełnia się i zgrywa. Dla mnie jednak, nie jest to najlepsza część przygód Reachera.
Trochę naciągana (szczególnie w kwestii naiwności Kanadyjczyków), z intrygą na wyrost i przesadzonym stopniem komplikacji, jest jednak firmowana nazwiskiem bohatera, które jest marką samą w sobie.
Choćby dlatego warto po nią sięgnąć.

1 komentarz:

  1. Jeszcze nie poznałam twórczości autora, ale mam ogromną ochotę to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń