poniedziałek, 2 lipca 2018

Anthony Doerr - Światło, którego nie widać [recenzja]

Przekład: Tomasz Wyżyński
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2015


Pulitzer 2015.
Czy zasłużony? Wydaje mi się, że rok wcześniej trafił lepiej (Donna Tartt "Szczygieł").
W zasadzie jest tu wszystko, co powoduję, że można poznać talent i koncept pisarza: przeplatające się (tragiczne) losy bohaterów, wielka historia, uczucie, a także domieszka legendy, która sprawia, że całość ma być tajemnicza i niedosłowna.
Początek odrzuca. Brzmi jak Paulo Coelho. Jeśli jednak uda się czytelnikowi przebrnąć przez początkowe śliskie porównania i legendotwory całkiem od czapy, nie będzie on do końca rozczarowany.
Autor potrzebuje czasu, by rozwinąć skrzydła, z czasem historia staje się bardziej prawdopodobna i zwracająca uwagę.
Może czasem tkliwa, może brakuje w niej napięcia i głębi psychologicznej, ale jest dużo lepiej niż na początku.
Mamy więc dwójkę głównych bohaterów, którzy na początku historii są jeszcze dziećmi: Marie-Laure LeBlanc, niewidomą paryżankę, która przed wojennymi bombami ucieka wraz z ojcem na północ Francji do Saint-Malo. Jej ojciec, ślusarz w Muzeum Historii Naturalnej to nietuzinkowa postać, obdarzona silnym poczuciem prawości, sprawiedliwości, co nie tylko budzi zaufanie, ale także narzuca nań bardzo odpowiedzialne zadania, które całkowicie odmienią życie bohaterów.
Druga postać to niemiecka sierota, Werner, niezwykle utalentowany technicznie chłopiec, który tylko dzięki własnym umiejętnościom trafia do wymagającej i prestiżowej nazistowskiej szkoły.
Narracja wciąż się zmienia, skacząc co i rusz po kolejnych wojennych, a później także powojennych latach. Mamy oblężenie Paryża, bombardowania północnofrancuskich miasteczek, ale też rozrastanie się ideologii nazistowskiej w końcówce lat 30. w Niemczech.
Postaci zmieniają miejsca, pojawiają się i znikają z naszego horyzontu, biorąc udział w koszmarze wojny.
Jak bardzo pamięć i jej doświadczenie okaleczają ludzi wiadomo nie od dziś, każdy kolejny literacki przykład jest przykładem na jej bezsens i brutalną tępotę.
Strach, ból, cierpienie, głód, wszystkie barwy okupacyjnej codzienności. Bohaterowie ukrywają się, próbują przeżyć kolejny dzień, nic wielkiego, a jednak w tamtych czasach to wielka sprawa.
Zarówno Marie, jak i Werner szybko dorosną, odkryją wiele tajemnic i zagadek, które ich zajmowały, a także determinowały ich działania, doprowadzając do finałowych scen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz