środa, 15 marca 2017

Michael Crummey - Sweetland [recenzja]

Przekład: Michał Alenowicz
Wydawnictwo Wiatr od Morza
Gdańsk 2015

Lubię specyfikę wydawnictwa Wiatr od Morza. Ich profil, pomysł, spójność. 
Sweetland to opowieść o Nowej Funlandii, a raczej jej małej części - wysepce Sweetland i umiejscowionej tam osadzie Chance Cove.
Jest to maleńka, zapomniana przez świat miejscowość, która przestaje być rentowna dla państwa. Nieopłacalne stało się dostarczanie tam świadczeń, rybołówstwo, główne źródło dochodu mieszkańców, również chyli się ku katastrofie.
Rząd składa autochtonom propozycję - ekwiwalent finansowy za opuszczenie wyspy. Warunek - jednomyślność mieszkańców. I tu pojawia się problem - stary, emerytowany latarnik, Moses Sweetland, który ani myśli opuszczać rodzinnej miejscowości.
Delegacje urzędników, prośby mieszkańców, przekonywanie przez nielicznych mu życzliwych na nic się zdają - Moses chce zostać. 
Z każdym kolejnym dniem atmosfera się zagęszcza. Im bliżej terminu ostatecznej decyzji, tym więcej żalu, agresji i niechęci kierowanych jest ku latarnikowi. W pewnym momencie dochodzi doń obawa o własne życie.
Wyspa to dlań nie tylko sentyment, ni wspomnienia. To poczucie bezpieczeństwa, czucie się potrzebnym. Ma tu swoje pułapki na króliki, łowiska, ważone na miejscu piwo. Wrósł w wysepkę, nie zna innego świata, nie chce go poznać.
Sweetland jest więc powieścią o miłości, przywiązaniu, wierności. Do ziemi, do miejsca, do małej ojczyzny. W świecie globalizacji, braku poczucia wspólnoty, brzmi to dość odlegle i... literacko. Wspomnienie dawnego świata, przebrzmiałych wartości?
Może.
I choć opisywana kraina jest bardzo surowa, zimna, odpychająca, biedna, nieprzystępna, to jednak da się kochać. Wielka w tym zasługa niezwykłego talentu obserwatorskiego autora, jego malarskiego zmysłu opisywania rzeczywistości. Trochę jak w Prusowej Placówce
Sweetland to także opowieść o sporach, dawnych żalach, rodzinnych niesnaskach, przegapionych szansach. O wyborach, uporze i wierności samemu sobie.
Wiele tu trudnych tematów, ciężkich emocji, momentów wartych rozważenia.
Crummey mocno dociska czytelnikowi śrubę, pytając, na ile jesteśmy sobą, ile jesteśmy gotowi poświęcić, by żyć w zgodzie z własnym sumieniem.

1 komentarz:

  1. Zaciekawiłaś mnie postacią latarnika- takie przywiązanie i determinacja by zostać na swoim miejscu. Może poszukam książki

    OdpowiedzUsuń