Warszawa 2015
W ciągu trzech lat, ośmiu miesięcy dwudziestu trzech dni rządów Czerwonych Khmerów wymordowano ponad trzy miliony ludzi, blisko połowę narodu. Zlikwidowano zamieszkujących ten kraj mniejszości narodowe. Zrujnowano gospodarkę, żyzne pola ryżowe zamieniono w wyschniętą pustynię.
Gdy Zbigniew Domarańczyk, dziennikarz i reportażysta, dotarł do Kambodży miesiąc po wyzwoleniu (luty 1979 rok) był pierwszym dziennikarzem, który został wpuszczony na terytorium państwa po khmerskim terrorze. Dostał wizę numer jeden, dźwiękowiec i operator kamery dwie kolejne, i ruszył w nieznane, by zarejestrować na taśmie filmowej wszystko co uda się zobaczyć.
Pejzaż zrujnowanego kraju, relacje ocaleńców (ale są tu też historie niedawnych oprawców) wstrząsają do głębi.
Opuszczone miasta (w myśl pokrętnej logiki Pol Pota były one siedliskiem zła, pozostałością po amerykańskich kapitalistach, należało je więc wysiedlić i zniszczyć). Inteligentów, piśmiennych, posiadających w domach książki mordowano maczetami. Opuszczającym miasta zabierano buty (za niezastosowanie się do rozkazu oddania obuwia - śmierć), przerażająco wygladały ich hałdy pozostawione na ulicy.
Każda kolejna opowieść, historia jest smutniejsza od poprzedniej, ale też podobna do niej: rozdzielenie rodzin, głód, strach, oglądanie śmierci bliskich, niszczenie relacji międzyludzkich, terror, uprzedmiotowienie. Jak bardzo kampuczańskie dramaty podobne są do tych znanych nam w polskiego podwórka... Tu powinno paść wyświechtane zdanie o powtarzalności historii.
Domarańczyk napisał ważną książkę, która dokumentuje zbrodnie przeciwko ludzkości, a także komunistyczny amok i szalone projekty dyktatorów.
Mam jednak wątpliwość co do literackiej warstwy tej książki - jest ona napisana ciężko, topornie, bez polotu. Temat mocny, dosadny, jednak ton książki pozostaje beznamiętny, nie ma tego czegoś, co pozwala czytelnikowi wczuć się w sytuację reportera, czy jego rozmówcy.
Siermiężność spowalnia lekturę, świadomość ważkości tematu, pcha jednak czytelnika dalej.
Trudna lektura, trzeba ją jednak poznać, mimo literackich mankamentów. Tu liczy się świadectwo rozmówców Domarańczyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz