Kundera jest znakomity w pokazywaniu, że ludzkie życie to nicość i gonienie za wiatrem. Na każdym niemal kroku bezlitośnie (ale z wielkim poczuciem humoru) pokazuje jak bardzo krótkie/wcale nie niezwykłe/co gorsza - brutalnie banalne jest życie.
Iluż znanym mi rozbamboszonym wielmożom (hasło witkacowskie) przydałaby się solidna dawka Kunderowej prozy, by wreszcie przejrzeli na oczy, i zobaczyli, że rzeczywistość to nie tylko oni. Daremne żale...
Święto nieistotności ma tę wielką zaletę, że jest bardzo krótkie. Jaką sztuką jest pisanie o tym co ważne, na stosunkowo niewielkiej powierzchni. Po co komu rozległe parabole, zakodowane symbole, spiętrzone alegorie, skoro można sprawę rozwiązać sprawnie i naprawdę prosto.
Mamy tutaj czterech paryżan. Przyjaźnią się, przez lata przyglądają sobie, ale przede wszystkim zastanej sytuacji. Pierwszy gorączkuje się na widok kobiecych pępków, ale zastanawia się też nad tym, gdzie w wymiarze społecznym lokuje się żeńska atrakcyjność i czar. Drugi szuka aniołów, kolejny nie radzi sobie z tym, że po nim nastąpiły kolejne pokolenia, a czas jest przecież w tej kwestii nieubłagany... Ostatni z przyjaciół, wiecznie bezrobotny aktor, postanawia wystawić wspomnienia Chruszczowa. Ma zamiar posłużyć się teatrem lalkowym, który najlepiej ma oddać groteskowość i karykaturalność historii.
Wstawki fabularne obejmujące Stalina, Chruszczowa, a także etymologię nazwy miasta Kaliningrad aż skrzą się od purnonsensu, właściwego zarówno wspominanym czasom, jak i autorowi.
Nie chcę siać defetyzmu, ale Święto nieistotności dość jednoznacznie ocenia człowieczy los jako zbędny, często nędzny, a przy tym śmieszny, wiecznie pośpieszany przez zmianę czasów i obyczajów. Nic dobrego. Mimo to zapamiętale uczestniczymy w tym wyścigu po nic.
Mimo wszystko Kundera pisze tak lekko i zręcznie, że nawet ponura perspektywa jaką rysuje między wierszami nie jest w stanie popsuć nam humoru. Póki trwa lektura.
Krótka, powiadasz? Może więc przeczytam. Bo chodzi o to, że moja koleżanka bardzo lubi Kunderę, a i ja wiem, że tego pisarza trzeba znać. Ale czasu mało mam, jak zwykle.
OdpowiedzUsuń