niedziela, 30 listopada 2025

Denitza Bantcheva, we współpracy z Lilianą Rosca - Alain Delon. Buntownik i legenda [recenzja]

 

Przekład: Anna Pawlak

Wydawnictwo Familium s.r.o.

Cernosice 2025


We wstępie napisanym przez samego Alaina Delona możemy przeczytać, że nigdy nie marzył, by zostać aktorem. Tak naprawdę stał się nim przez kobiety i dla kobiet. "Miłość zawsze napędzała mnie do przerastania samego siebie" - zdradza Delon. 

Ta książka to po trosze hołd dla reżyserów, którzy go ukształtowali, dla ról, które przyniosły mu popularność, ale też dla czasów w których przyszło mu tworzyć. 

Jako młody człowiek został marynarzem, żołnierzem, walczył w pierwszej wojnie indochińskiej. Później, gdy wrócił do Marsylii, wziął udział w festiwalu filmowym w Cannes i szturmem wziął we władanie francuską kinematografię. Przy okazji stał się ulubieńcem publiczności, co było trudnością - rosnące zainteresowanie życiem prywatnym aktora odbierało anonimowość. 

W prezentowanej książce, bogatej od fotografii, łatwo znaleźć kolejne kadry ze wspaniałymi aktorkami, partnerkami filmowymi i życiowymi Delona. Wiele kadrów filmowych, scenicznych, wiele fotografii prywatnych, dokumentujących ważne chwile w jego życiu. To wyjątkowy zapis chwil zaklętych w obrazach, które pokazują ducha czasów, wolność i pasję życia. Niezwykłe.

Współpracował z Visctontim, Antoninim, Godardem, od znakomitych współpracowników i tytułów filmów, które zmieniły bieg światowej kinematografii można dostać zawrotów głowy.

Wielki twórca, aktor, kreator, który nie tylko odgrywał role, ale też się nimi identyfikował i prawdziwie je przeżywał.

"Alain Delon. Buntownik i legenda" to publikacja, która jest jedyną z biografii opatrzoną komentarzem i wstępem samego bohatera, ale także jest ona rodzajem testamentu, podsumowania tego, co ważne i warte pozostawienia.

Wspaniała podróż do przeszłości.




poniedziałek, 10 listopada 2025

Gerald Murnane - Równiny [recenzja]

 

Przekład: Tomasz S. Gałązka

Wydawnictwo Czarne 

Wołowiec 2025


Nie potrafię wgryźć się w język i treść tej książki. Ślizgam się po słowach jak po powlekanych pastylkach na niestrawność (są takie w ogóle?). Żadne zdanie do mnie nie trafia, żadna myśl nie wydaje się być znacząca, warta uwagi i zapamiętania. Mijam strony jak pejzaż za oknem pociągu, którym jadę - szybko zapominając co było chwilę temu.

Może to wynikać z różnic kulturowych rozciągających się niemożebnie między Europą a Australią (co sprawdzam regularnie na canberrańskich znajomych), ale przyczyną może być prozaiczny odmienny gust literacki. 

Tutaj nic nie działa: ani monotonna opowieść o ludziach z Równin, którzy mają pozycję, pieniądze, szukają zadowolenia, żon z piegami i koniecznie bladą skórą, nieustająco poddają się intensywności pozornych rozczarowań i, jeden z nich, jest patronem i sponsorem działań Narratora.

Jest nim filmowiec, który przyjeżdża na równiny, by pozyskać zainteresowanie swoim projektem twórczym. Chce nakręcić film o monotonii, pustce, australijskim wyobcowaniu. 

Autor nie stroni od nudy - częstują nią często i hojnie, doprawiając ją banałem i frazesem. To rodzaj gry z czytelnikiem, z pewnością, jednak dla mnie ta gra jest tak pusta i przewidywalna, że nie chcę tracić na nią czasu. 


niedziela, 28 września 2025

Krzysztof Varga - Śmiejący się pies [recenzja]

 

Wydawnictwo: Czarne

Wołowiec 2025

"Śmiejący się pies" rozśmieszył czytelniczkę. Nie raz. Było wiele momentów, w których nie sposób było się nie uśmiechnąć czy nie roześmiać: nad ludzkością, psiakością czy kondycją świat w ogóle. 

Varga trzyma formę: jego obserwacje są dogłębne, język ostry i ripostujący, inteligentny i bardzo dowcipny. Autor ma w sobie wiele cierpliwości i serdeczności dla bohaterów, a sama forma monologu skierowanego do psa jest nie tylko cudownie urzekająca, ale też zupełnie zrozumiała.

Pies, rozumny, spokojny, sprawdza się tutaj jako terapeuta, który nie dość, że wysłucha, to jeszcze nie skomentuje, nawet najgłupszych historii z życia swego ludzkiego przyjaciela lub osób mu bliskich. Narrator opiera swą opowieść o życie i wybory przyjaciela w kryzysie wieku i tożsamości, ale przy okazji pokazuje uniwersalistyczne spostrzeżenia na temat kryzysu relacji międzyludzkich, uwikłań światopoglądowych, kondycji współczesnego społeczeństwa, kultury Zachodu. 

Pełno tu ironii, cierpkiej refleksji, kpiny na obrzędowość i obyczaje, ludzkość i jej nieludzkość. Uśmiałam się na okoliczność wizerunku mojego rodzinnego Żoliborza i jego postrzegania przez narratora i Autora także.

Cała ta książka to obracane wciąż na inną stronę te same bolączki i obserwacje. Nie szkodzi. Czytam z przyjemnością.

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

Ishbel Szatrawska "Wyrok" [recenzja]

 

Wydawnictwo: Cyranka

Warszawa 2025


"Pierończyk, cokolwiek zrobił, nie był postacią ważną na tyle, aby jego życie w kimkolwiek wzbudziło współczucie".

To jego szukają Majda i Strzelecki - dwaj wojenni mordercy, którzy nie zważają na kogo mają zlikwidować. W ich fachu liczy się skuteczność, nie sumienie. Bandycki fach wyćwiczył ich w ukrywaniu emocji i myśli. Są zespołem, tandemem, który składa się z samych wątpliwości i antagonizmów: jeden ogień, drugi woda. Jeden głowa, drugi żywioł. Wspólnie sięgali do dna bezeceństwa, przemocy, siły. 

Obaj mieli także bolesną świadomość, że w razie wsypy czy zdrady nie będą dla siebie wsparciem. Bez żalu rzucą drugiego na pożarcie, by ratować siebie. Taka to wojenna przyjaźń. "Z lęku powstała i w lęk się obróci". 

Ta ich relacja jest pełna niewygody dla czytelnika. Czuje się napięcie, niemoc, niepewność, strach, a także eskalujące zło, które przybiera różne odcienie, w zależności od tego z kim w danym momencie spotykają się mordercy. Przerażenie i fizyczna niemoc dawnych ofiar, zostają z czytelnikiem na długo. Autorka ma wielki talent narratorski. Znakomicie operuje emocjami, tworząc mikroświat pełen wojennego zła, niepewności,  w którym siła znaczy przetrwanie. 

Pełen duszności, strachu i niepewności nastrój opowieści osacza i nie daje spokoju. W nadziei, że cyngle nie dopadną chłopaka, którego mają zabić przemierzam z nimi kolejne strony. Wciąż towarzyszy im śmierć: we wsiach słuchają o tym jak wojna zmienia ludzi: jak porządni gospodarze zdradzają słabych i niewinnych, jak mordują, kradną, donoszą. Majda i Strzelecki tropiąc ofiarę przemierzają miejsca pełne trwogi, głodu, zimna, strachu, nieufności - wojenna codzienność. Coraz bliżej szaleństwa. Nikomu nie można wierzyć, nawet towarzyszowi niewoli. Co jest prawdą, co jest ułudą, kto jest myśliwym, kto ofiarą?  Wszystko to przenika się, granice się zacierają.

Onirycznie, mętnie, w półmroku znaczeń i postaci zadziewa się historia. Ja zaś podziwiam i bardzo cenię talent pisarski Autorki. Każde zdanie ma moc. Każde jest dopracowane, naznaczone talentem, lotne i znakomite. Obcowanie z twórczością Szatrawskiej to prawdziwa przyjemność.

niedziela, 10 sierpnia 2025

Beata Guczalska - Konrad Swinarski. Biografia ukryta [recenzja]

 

Wydawnictwo Literackie

Kraków 2025


"Niemal wszyscy. którzy zawarli z Konradem Swinarskim bliższą niż przelotna znajomość, mieli poczucie, że obcują z kimś wyjątkowym, absolutnie nieprzeciętnym. Charyzmatycznym, wyrastającym ponad wszystkich znanym ich dotychczas ludzi. Jasnowidzącym, który widział, słyszał i rozumiał więcej. Tę niezwykłość reżysera znający go odczuwali i za jego życia, i mówili o niej później, z perspektywy upływających lat, które wszak mogły zatrzeć bezpośrednie wrażenia".

A składowe tej niezwykłości? Jak wynika z relacji i wspomnień: skromność, naturalność, bezpośredniość, egalitaryzm. Ponoć miał także silny dar uwodzenia, wciągał do swojego świata, czyniąc widzów i aktorów wspólnikami. 

Umiał słuchać, być dowcipny, empatyczny, blisko człowieka, ale był też tajemniczy, co jeszcze bardziej podnosiło jego atrakcyjność. Odkrywał nowe sposoby patrzenia na teatr, swą niepohamowaną wyobraźnią  i kreatywnością pokazywał w jaką stronę można pchnąć myślenie o teatrze, scenografii, kreacji aktorskiej. Niósł ze sobą aurę niezwykłości, którą można definiować jako przeobrażenie teatru w życie, pokazanie, że jest nie tylko pracą, ale też życiem w ogóle. Dawał poczucie autentyczności.

Wspaniałe jest wspomnienie Jerzego Treli o Swinarskim - ojcu chrzestnym swojej córki. Bardzo poruszające, piękne wspomnienie, które pokazuje, że chciał być częścią świata, blisko ludzi. 

Z drugiej strony wywoływał wspólczucie: poprzez swoje ataki nerwowe, zapaści, chorobę alkoholową.

Z kolejnej: historia rodzinna: od ojca, który zginął za II Rzplitą, po brata w Hitlerjunend i matkę volksdeutschkę. Żona, kochankowie, zerwane próby, wielkie sukcesy, wielki podróże, wielkie troski, niepokoje, problemy wewnętrzne, kryzysy i strach. Myśli samobójcze, depresja, psychoza, napady lękowe, śmierć w katastrofie lotniczej. Wybiórcze i wcale nie reprezentacyjne (a może jednak?) wyrywki z życia wielkiego reżysera mówią o nim tylko te głośne, skandaliczne, bądź intrygujące fakty. A poza nimi jest jeszcze całe morze mniej spektakularnych informacji, które budowały jego osobowość, warsztat pracy, relacje z ludźmi. 

Potężna, benedyktyńska wręcz praca Autorki, która szukała źródeł, badała dokumenty, rozmawiała z tymi co zostali, szukając jak najpełniejszego obrazu Konrada Swinarskiego. Z jakim skutkiem? Mimo wzbudzających poważanie prac gromadzących i segregujących materiał mam pewne zastrzeżenia dotyczące stylu i tempa toczącej się opowieści: jest dość chaotyczny i w pewnych momentach, nieuzasadnienie rozwlekły. Czasem brakuje redakcji (na Placu Grzybowskim nie stoi jeszcze nowa siedziba Teatru Żydowskiego). Pomimo tych drobnostek mam w sobie wielką radość i wdzięczność, że ta biografia powstała.

Na osobne, ale bardzo istotne pochwały zasługuje szata graficzna książki i znakomite (!!!) kolaże jakie zdobią poszczególne rozdziały. Jestem w zachwycie nad tą stroną publikacji.

wtorek, 15 lipca 2025

Sylwia Zientek - Polki na Montparnassie [recenzja]

 

Wydawnictwo Agora

Warszawa 2021


Tak wiele już powiedziano i napisano o tej książce, tak wiele razy wypowiadała się o niej sama Autorka. Niemożebne jest dodanie czegoś nowego, może tylko odrobina impresji po lekturze.

Po pierwsze: jak dobrze, że ta książka powstała. Oddanie głosu, rzucenie światła na życie i twórczość Artystek, które czasem zapomniane, czasem znane bardzo wąskiemu gronu sympatyków wreszcie uzyskały trochę więcej miejsca. Przybliżenie ich życiorysów, trudów życia, uwikłania w społeczne meandry kobiecej niewidzialności i lekceważenia.

Odważne, zdeterminowane, obdarzone silnymi, nieustępliwymi charakterami. Wierzące we własne siły i mające odwagę spełniania marzeń. Dodając do wyliczanki ówczesne realia okazuje się, że dokonały rzeczy niemal niemożliwych - na przekór stosunkom, majątkom, statusom społecznym. Wielka sprawa!

Bilińska, Boznańska, Muter, Dulębianka, Pająkówka, Halicka, Reno. Wielkie nazwiska, wielkie biografie, wielkie artystki. Dobrze, że wraca pamięć o i nich, ich pracowniach, dziełach, czasach i miejscach, w których pracowały. Montparnasse rozkwitał razem z nimi, początkowo wcale niemodny, z czasem, z rosnącą popularnością artystycznych migracji stał się nie tylko prestiżowym wyborem, ale też synonimem dobrego smaku, ciekawości, artystycznych wrażeń i emocji.

Przemierzamy ich drogi, poznajemy ludzi, którzy zmieniali ich życie, zaciekawiamy się dziełami, szczególnie tymi zaginionymi (ja tak mam), zastanawiając się czemu ich pamięć i dzieło nie stanowi dobra narodowego obradowanego na forach. 

Autorka z dużym talentem aranżuje poszczególne opowieści, pokazując nie tylko człowieka, ale też epokę, dając szerszy kontekst, większą skalę do pojęcia talentu. Oddaje pole bohaterkom nie walcząc z nimi o uwagę. 

Bardzo się cieszę, że "Polki..." trafiły do szerszego grona odbiorców. Bardzo!

piątek, 4 lipca 2025

Jakub Nowak - Nie w szczepionkę [recenzja]

 

Wydawnictwo Powergraph

Warszawa 2025


Najgorzej jest mieć wielkie oczekiwania wobec Autora i jego twórczości. Wcześniejsza książka się podobała, bardzo podobała, była wręcz olśniewająca i obezwładniająca. Myślę o książce "To przez ten wiatr", która pełna jest znakomitych pomysłów fabularnych, dystansu, inteligencji. Jak to doścignąć, jak się do takiego poziomu zbliżyć? Nie da się i nie ma po co tego robić. "Nie w szczepionkę" to zupełnie inna opowieść. 

Lata 90. Mocne, czasem brutalne wspomnienia z czasów, gdy Polska zmieniała się gospodarczo. Pojawiały się nowe biznesy, szemrane interesy, ulice pełne band dzieciaków, przystanki autobusowe okupowane również przez dzieciaki, wokół rodzącą się i szybko rozwijająca przestępczość zorganizowana. Przegląd społeczno-gospodarczy jest tym bardziej dojmujący, że poznawany i komentowany z perspektywy dzieci. To one obserwują rówieśników, dorosłych, ich relacje, układy, bolączki, trudności dnia codziennego. Są także udziałowcami przemocy fizycznej i psychicznej, jakie były wówczas na porządku dziennym.

Nastolatki mają w sobie pewną tęsknotę i nostalgię za kończącymi się wakacjami. Spotykają się na ostatnich imprezach, kupują kasety magnetofonowe w prezentach urodzinowych dla kolegów, odwiedzają bazary pełne rosyjskich towarów. I obserwują. Najmocniej jak się da. Widzą przemoc w domach kolegów, biedę i strach u innych, pozornie idealne życie u tych lepiej sytuowanych. Widzą wstydzących się swoich rodziców rówieśników. 

Lata 90. były trudne, przygnębiające, gdzie mało kto znał zasady poruszania się w świecie gierek, pieniędzy, układów nowych sił. Te wspomnienia jakie mamy dzięki Mikołajowi, Karolinie i Monice mają w sobie bardzo duży ładunek smutku, samotności i przedwczesnego dojrzewania, świadomości. Dzięki przeplataniu akcji z czasami współczesnymi mamy bowiem potwierdzenie tezy, że to wczesnokapitalistyczne dorastanie wywarło na nich wielki wpływ. Niekoniecznie pozytywny. 

Śledzimy ich współczesne losy. Widzimy rozterki, błędy, smutki, ale też ciągłą świadomość i widzenie bardziej, mocniej, dotkliwiej.

Jedna ze współczesnych bohaterek, Siwa, musi zmierzyć się z końcem ważnego okresu w jej życiu. Zespół w którym śpiewała większość życia kończy działalność. Ta cezura mocno ją dotyka i jest powodem do powrotu do przeszłości, która i tak wciąż wraca przez odwiedzanie rodziny, wiadomości o odchodzących ludziach z przeszłości. Rzeczywistość zmienia się mało subtelnie i bardzo na niekorzyść. Siwa musi skonfrontować się z tym, że nie jest już nastoletnią buntowniczką krzyczącą do mikrofonu manifesty. Jest czterdziestoparoletnią kobietą pracującą w urzędzie, mająca na wychowaniu córkę. Trudne są takie pożegnania i przemyślenia. 

Mocno nakreślone lata 90. tworzą mroczną krainę inicjacji, hartowania się charakterów, ale też rodzenia pierwszych miłości. 

Autor ma wielką umiejętność kreowania postaci, oddawania charakteru czasów i tworzenia świata przedstawionego tak dopracowanego, pełnego emocji i spójnego, że długo nie sposób przestać o nim myśleć.