Wydawnictwo Dowody na Istnienie
Warszawa 2015
Piotr Ibrahim Kalwas jest muzułmaninem, który zakochał się w Egipcie i wybrał życie w Aleksandrii. Wciąż pozostaje tam dociekliwym obcym, który, choć wyznaje właściwą wiarę, nigdy nie pojmie natury i wyborów Egipcjan. Rozmówcy podchodzą doń z ciekawością, mniej lub bardziej chętnie zwierzając się ze swych przekonań, ale zawsze mają na uwadze zachodni (tak, świadomie używam tego określenia) świat, z którego tu przybył.
Warszawa 2015
Piotr Ibrahim Kalwas jest muzułmaninem, który zakochał się w Egipcie i wybrał życie w Aleksandrii. Wciąż pozostaje tam dociekliwym obcym, który, choć wyznaje właściwą wiarę, nigdy nie pojmie natury i wyborów Egipcjan. Rozmówcy podchodzą doń z ciekawością, mniej lub bardziej chętnie zwierzając się ze swych przekonań, ale zawsze mają na uwadze zachodni (tak, świadomie używam tego określenia) świat, z którego tu przybył.
Kalwas opowiada jak pisze: nocą, siedząc na swym mikrobalkonie, skąd doskonale słychać: śpiewy kobiet, modlitwy mężczyzn (...), miauczenie kotów, nastawione na full telewizory z Koranem i przesyconymi seksem egipskimi przebojami (...), smród wyrzucanych z balkonów i okien śmieci, odurzające aromaty fantastycznego żarcia, (...), spasione szczury przemykające po plątanienie kabli i rurek od klimatyzatorów...
Mnogość bodźców, wielość znaczeń, moc sprzecznych, bardzo jaskrawych zachowań. Kalwas nie potrafi się im nadziwić, czytelnik zdecydowanie przyłączy się do osłupienia autora. Patrzenie na Egipt poprzez europejską perspektywę jest zupełnie bezcelowe i oddalające od sedna sprawy. By zrozumieć, trzeba poddać się narracji Kalwasa, choć ma on sam tyle wątpliwości, że trudno uchwycić tę ulutną prawdę o autochtonach.
Aleksandria, którą opisuje autor daleka jest od słonecznych kurortów, jakich pełno na północy kraju. W mieście tym brud, smród, szowinizm, kastowość, występują na każdym kroku. Patriarchat, brak równouprawnienia, ciężki los kobiet, ateistów, to tylko wierzchołej góry lodowej.
Najmocniejsze, najabrdziej dosadne są tu dwa reportaże. Jeden z nich (ledwo przebrnęłam, czytałam na raty) opisuje przeprowadzane na ogromną skalę zabiegi obrzezania dziewczynek, w myśl zasady, że kobieta nie ma prawa czuć przyjemności podczas seksu. Drugi tekst przybliża praktykowanie uboju rytualnego w czasie Święta Ofiarowania. Opowieść ta jest skończenie przerażająca, przygnębiająca i zatrważająca w dowolnej. Ulic spływających krwią dogorywających w koszmarnych męczarniach zwierząt, długo nie da się zapomnieć.
Choć Kalwas wieloktornie zaznacza swoją miłość do Egiptu, ciężko znaleźć jej przyczynę. W zasadzie w każdym reportażu czuć jego złość, częściej nawet wściekłość na politykę, mentalność, przyzwyczajenia, brak postępu.
Bardzo ciekawa książka, reportaże odsłaniające prawdziwe (ale też niejedyne) oblicze Egiptu. Świat jest zadziwiający i coraz bardziej niepokojący. Ta książka to potwierdza.
Aleksandria, którą opisuje autor daleka jest od słonecznych kurortów, jakich pełno na północy kraju. W mieście tym brud, smród, szowinizm, kastowość, występują na każdym kroku. Patriarchat, brak równouprawnienia, ciężki los kobiet, ateistów, to tylko wierzchołej góry lodowej.
Najmocniejsze, najabrdziej dosadne są tu dwa reportaże. Jeden z nich (ledwo przebrnęłam, czytałam na raty) opisuje przeprowadzane na ogromną skalę zabiegi obrzezania dziewczynek, w myśl zasady, że kobieta nie ma prawa czuć przyjemności podczas seksu. Drugi tekst przybliża praktykowanie uboju rytualnego w czasie Święta Ofiarowania. Opowieść ta jest skończenie przerażająca, przygnębiająca i zatrważająca w dowolnej. Ulic spływających krwią dogorywających w koszmarnych męczarniach zwierząt, długo nie da się zapomnieć.
Choć Kalwas wieloktornie zaznacza swoją miłość do Egiptu, ciężko znaleźć jej przyczynę. W zasadzie w każdym reportażu czuć jego złość, częściej nawet wściekłość na politykę, mentalność, przyzwyczajenia, brak postępu.
Bardzo ciekawa książka, reportaże odsłaniające prawdziwe (ale też niejedyne) oblicze Egiptu. Świat jest zadziwiający i coraz bardziej niepokojący. Ta książka to potwierdza.