Wołowiec 2018
Jak dobrze czyta się Rejmer! Wie o czym pisze, robi to z wyczuciem i sercem. Nie ściga się z własnymi bohaterami, nie próbuje wybić się ich kosztem, jest korną słuchaczką, która w zręczny sposób opracowuje ich historie, powodując rosnącą ciekawość czytelnika.
Ma warsztat, talent pisarski - już się cieszę na kolejne książki autorki. Podejrzewam, że będą jeszcze lepsze.
Cytat jest konieczny: "Był sobie raj, stworzony w najsłuszniej socjalistycznym kraju na świecie. Gdzie wszystko należało do wszystkich i nic nie należało do nikogo. (...) Gdzie do każdej wsi docierały prąd, autobus i propaganda, ale zwykły obywatel nie miał prawa do własnego samochodu ani do własnego zdania".
Rejmer pisze o Albanii czasów Envera Hoxhy - okrutnego dyktatora, który doprowadził kraj do skrajnej izolacji poprzez agresywną politykę wewnętrzną (krańcowy terror) oraz systematyczne zrywanie z kolejnymi komunistycznymi państwami współpracującymi.
Hoxha był trwożnym i niepewnym siebie despotą, który za każde błahe podejrzenie o jakąkolwiek niestosowność skazywał na ciężkie więzienie bądź śmierć.
Albania miała dyktatora otoczonego iście stalinowskim kultem - z pomnikami z brązu i opasłymi tomami jego mądrości, straszącymi z każdego niemal regału.
Do więzienia można było iść literalnie za wszystko: ktoś skrytykował wodniste pomidory (oznaczało to obrazę płodów rolnych przewspaniałej Albanii), ktoś inny doniósł o tym partii. Za denuncjację dostał kilka paczek papierosów, a krytykant kilka lat tortur w więzieniu.
Brzmi nieprawdopodobnie?
Skarga na gliniasty chleb kończyła się tak samo. Do więzienia na długie lata szło się na przykład za posiadanie wujka wykładowcy (który w danym momencie padł ofiarą czystek wśród inteligencji).
Relacje tych, którzy przeżyli udrękę kazamatów są wstrząsające, uderzające. Trudno uwierzyć, że w II połowie XX wieku wciąż możliwe są podobne historie.
Książka Rejmer pogłębia wiedzę o komunizmie, pokazując jak wyglądał ten europejski, całkiem niedawny, gdzie izolacja była tak wielka, że nawet greckie śmieci, które przynosił na albańskie wybrzeże przypływ, były dla ludzi skarbami.
Niezwykle wymowne są też opowieści ludzi, którzy spotykali swych oprawców już po 1991 roku, gdy w Albanii zmienił się ustrój. Co znamienne, przeszłość nie została osądzona, winni nie ponieśli kary. Wciąż chodzą beztrosko po ulicach. Niejeden z bohaterów mijał się z niegdysiejszym bestialskim strażnikiem więziennym, który dziś macha na powitanie lub z sędzią, który skazał go na długie więzienie.
Niemal każdy z oprawców czuje się jedynie narzędziem w rękach dyktatorskiej machiny, nie czuje jednostkowej, osobistej winy za zło jakie wyrządził.
Jak wyjść zwycięsko z takiego spotkania?
Jak żyć po koszmarze prześladowań, zdrad, gdy najlepszy przyjaciel donosił na przyjaciela, gdy żona wydawała męża?
Niewysłowiona rozpacz, smutek, zdumienie.
Pustka.