Wydawnictwo: Czarne
Wołowiec 2019
Całą tę Juratę pomyślał Mojżesz Lewin, posiadacz pakietu większościowego akcji Spółki Akcyjnej "Jurata". Miał pieniądze i wizję. Chciał nadmorskiego kurortu z najlepszymi hotelami, infrastrukturą i polotem.
I, w zasadzie geneza powstania, budowa, wielkie plany, początkowe działania mające na celu spopularyzowanie i zareklamowanie miejscowości, oto co jest w tej książce najbardziej interesujące.
Do tego pyszne historie o ówczesnych odwiedzających i odpoczywających w Juracie: od Kossaków (którzy mieli tu swoją willę), po prezydenta Mościckiego czy sławnego wówczas inżyniera Stanisława Ossowieckiego, który urządzał seanse swego jasnowidzenia.
Są ciekawostki dotyczące zabudowy czy też zanikłych zupełnie zawodów, jak choćby fotograf plażowy. Fragmenty wspomnień, przepiękne zdjęcia, które u mnie wywołują wielką tęsknotę za dawnym światem: momentami egzotycznym, pełnym pasji, z polorem, towarzyskim sznytem. Ech, świat zza szyb automobilu.
Później nadeszły czasy wojny: mroczne i pełne napięć, z rozbudową stanowisk artyleryjskich w roli głównej, w końcu położenie Juraty dawało znakomite możliwości taktyczne.
Nie lepiej wyglądało powojnie - szabrownicy, przejście budynków i tego co ocalało z wojny w ręce władz komunistycznych. Późniejsze próby odzyskiwania swoich własności przez faktycznych, przedwojennych właścicieli. Jak mówi jeden z mieszkańców "w Juracie rzadko który dom ma czyste papiery", nie raz zdarzali się dzicy lokatorzy, którzy zawłaszczali mienie. Taki los spotkał też Kossakówkę, do której nielegalni, powiedzmy, okupanci, nie chcieli wpuścić córki Wojciecha, Magdaleny Samozwaniec.
PRL to czasy zorganizowanego wypoczynku, dla niektórych dzisiejszych czytelników, pewnie dość nieczytelną i skomplikowaną, bo ustalaną na szczeblu centralnym i kontrolowaną przez władze. Stąd poza wypoczynkiem na plaży konieczne były zabawy integracyjne, wspólne zawody sportowe, czy nieszczęsne pogadanki agitacyjne, absolutnie obowiązkowe na turnusie.
Nie mogło zabraknąć wspomnienia przesławnej Bryzy, hotelu, który za Gierka zajął miejsce przedwojennych Łazienek. Wybudowany w 1968 roku był wówczas absolutnym faworytem, jeśli chodzi o sznyt i nowoczesność. Po prostu szpas.
W książce pojawiają się barwne opowieści stałych bywalców półwyspu: Magdaleny Zawadzkiej, Jerzego Gruzy czy Jan Englert.
Im bliżej współczesności tym gorzej i nudniej się robi z Juratą: szybujące. w górę ceny ziemi, budowanie mniej i bardziej udanych willi, przemiany społeczne i obyczajowe, nijak się mają do pełnych klasy i dystansu lat 20. XX wieku.
Mimo to, warto poznać juracki szpas, otoczony pełnym zaangażowania stylem pisarskim Autorki, wzbogacony o wspaniałe archiwalne fotografie.