Warszawa 2018
Poruszająca, wciągająca, zachwycająca. Serio.
Mam słabość do twórczości autorki po świetnej biografii Kazimiery Iłłakowiczówny. "Służące..." potwierdzają talent autorki oraz jej niezwykłą dbałość o szczegół i staranność w docieraniu do źródeł.
Wieloaspektowość, wielowątkowość zbioru rzuca światło na mnogość problemów z jakimi musiały się borykać dziewczyny usługujące chlebodawcom, od wymogów zdrowotnych ("bez wad organicznych") po gospodarność, talent kulinarny czy czystość i schludność.
Autorka przeprowadza czytelnika przez prasowe ogłoszenia (a to gratka!), wyjątkowe fotografie służby, wyrywki z podręcznika Michaliny Ulanickiej "Poradnik służby domowej".
Tak wiele tematów chce dosięgnąć, tak wiele strun poruszyć: wykorzystywanie seksualne służących przez pracodawców (jest i nawiązanie do Zapolskiej), oszustwa matrymonialne, bałamuctwa sprytnych szajek mające na celu zdobycie zaufania pracownicy, celem okradzenia jej pracodawców. Jest kronika kryminalna, zbrodnie w afekcie, ale też cała posępna karta historii traktująca o marnym traktowaniu, jakiemu ulegają służące.
Są marnie opłacane, często bez prawa do wolnych popołudni, wciąż sprawdzana jest ich uczciwość, wzgardzone przez panie, które wytykają błędy w sprzątaniu czy gotowaniu, bez własnego kąta (leżysko w kuchni, brak miejsca na własne rzeczy) czy elementarnego prawa do szacunku.
Autorka brnie przez zachowane dokumenty, listy do redakcji czasopism kobiecych, wspomnienia, zachowane książeczki pracy, by poznać historię kobiet, których nikt już nie pamięta.
Są, rzecz jasna, chwalebne wyjątki: służąca Sienkiewicza (pani Maria Luty), która strzegła dorobku i majątku, nawet w bardzo trudnych wojennych czasach. Służąca Gombrowicza, pani Aniela Brzozowska, której "Ferdydurke" zawdzięcza słynną "koniec i bombę", czyli pracowniczki cenione. Podobnie było z Katarzyną Habas, służącą Marusieńskich, która spoczęła w rodzinnych grobie pracodawców, czy też zażyłością i przywiązaniem jakie łączyły służące Iłłakowiczówny (Grabosia) czy Nałkowskiej (Genia).
To jednak jedynie wyjątki. Znakomita większość to opowieść o braku szacunku, wydaleniu z domu, gdy służąca przestawała (ze względu na wiek) radzić sobie z pracą (o ile wytrzymała tyle w domu państwa).
Osobny, bardzo tragiczny rozdział to opowieść o matkach służących, które oddały swoje dzieci na wychowanie gdzieś na wieś, do ludzi, a swoje comiesięczne pobory przekazywały na ich utrzymanie. Historie takich rozwiązań najczęściej również kończą się tragicznie.
Jakby całe życie służących mało jeszcze je doświadczało...
Autorka stroni od ocen, podaje fakty, przytacza materiały źródłowe, powołuje się na wspomnienia i pamiętniki ludzi mniej lub bardziej znanych. Chce obejrzeć temat z jak największej ilości stron, wymiarów, perspektyw, by prawdziwie oddać cześć zapomnianym kobietom, jak mówi motto do książki.
Autorka przeprowadza czytelnika przez prasowe ogłoszenia (a to gratka!), wyjątkowe fotografie służby, wyrywki z podręcznika Michaliny Ulanickiej "Poradnik służby domowej".
Tak wiele tematów chce dosięgnąć, tak wiele strun poruszyć: wykorzystywanie seksualne służących przez pracodawców (jest i nawiązanie do Zapolskiej), oszustwa matrymonialne, bałamuctwa sprytnych szajek mające na celu zdobycie zaufania pracownicy, celem okradzenia jej pracodawców. Jest kronika kryminalna, zbrodnie w afekcie, ale też cała posępna karta historii traktująca o marnym traktowaniu, jakiemu ulegają służące.
Są marnie opłacane, często bez prawa do wolnych popołudni, wciąż sprawdzana jest ich uczciwość, wzgardzone przez panie, które wytykają błędy w sprzątaniu czy gotowaniu, bez własnego kąta (leżysko w kuchni, brak miejsca na własne rzeczy) czy elementarnego prawa do szacunku.
Autorka brnie przez zachowane dokumenty, listy do redakcji czasopism kobiecych, wspomnienia, zachowane książeczki pracy, by poznać historię kobiet, których nikt już nie pamięta.
Są, rzecz jasna, chwalebne wyjątki: służąca Sienkiewicza (pani Maria Luty), która strzegła dorobku i majątku, nawet w bardzo trudnych wojennych czasach. Służąca Gombrowicza, pani Aniela Brzozowska, której "Ferdydurke" zawdzięcza słynną "koniec i bombę", czyli pracowniczki cenione. Podobnie było z Katarzyną Habas, służącą Marusieńskich, która spoczęła w rodzinnych grobie pracodawców, czy też zażyłością i przywiązaniem jakie łączyły służące Iłłakowiczówny (Grabosia) czy Nałkowskiej (Genia).
To jednak jedynie wyjątki. Znakomita większość to opowieść o braku szacunku, wydaleniu z domu, gdy służąca przestawała (ze względu na wiek) radzić sobie z pracą (o ile wytrzymała tyle w domu państwa).
Osobny, bardzo tragiczny rozdział to opowieść o matkach służących, które oddały swoje dzieci na wychowanie gdzieś na wieś, do ludzi, a swoje comiesięczne pobory przekazywały na ich utrzymanie. Historie takich rozwiązań najczęściej również kończą się tragicznie.
Jakby całe życie służących mało jeszcze je doświadczało...
Autorka stroni od ocen, podaje fakty, przytacza materiały źródłowe, powołuje się na wspomnienia i pamiętniki ludzi mniej lub bardziej znanych. Chce obejrzeć temat z jak największej ilości stron, wymiarów, perspektyw, by prawdziwie oddać cześć zapomnianym kobietom, jak mówi motto do książki.