sobota, 30 maja 2015

Robert Schneider - Pierwsze damy Francji [recenzja]

Życie na świeczniku wielu wydaje się być proste, łatwe i przyjemne. Bale, rauty, spotkania ze znanymi i prominentnymi postaciami, a do tego szum medialny, zabezpieczenie majątkowe i bajeczne posiadłości, oto z czym może kojarzyć się bycie first lady we Francji. Po lekturze książki Schneidera pojawia się zaskoczenie. Przytacza on biografie ośmiu kolejnych kobiet, które musiały złożyć swoje plany i założenia na ojczyźnianym ołtarzu - przez czas prezydentury swoich mężów czy partnerów stawały się zakładniczkami Pałacu Elizejskiego.
Znamienne wydają mi się słowa Carli Bruni, która w marcu 2012 roku mówiła o byciu pierwszą damą: To niezwykła przygoda, moje życie nabrało innego wymiaru. Dwa miesiące później radykalnie zmieniła zdanie: Mam już dość takiego życia...
Niezależnie od tego jaką osobowość i pomysł na siebie miały kolejne prezydenckie małżonki, za każdym razem były nieszczęśliwe. Pani de Gaulle uległa i wycofana, Claude Pompidou, wierna i oddana mężowi, pielęgnująca pamięć o nim nawet po jego śmierci, czupurna i przebojowa Danielle Mitterand czy też zagdakowa Bernadette Chirac, w której smykałka do polityki obudziła się niemal na starość.
Każda z nich musiała przyjąć do wiadomości, że ich mężczyźni mają jedną wielką, nadrzędną miłość - władzę, politykę. Dzielenie się mężczyzną z tak wymagającą słabością była dla każdej z nich wyzwaniem, dla niektórych z nich zakończonym kompletną porażką.
Ograniczanie przez protokół dyplomatyczny, życie pod obstrzałem złych oczu przeciwników politycznych, dziennikarzy, a do tego pogodzenie się z rolą ozdoby, która poza roztaczaniem uroku i rozdawaniem uśmiechów, niewiele mogła wskórać, oto z czym musiały mierzyć się pierwsze damy.
Za każdą z nich stoi ciekawa biografia: działaczka ruchu oporu, surowa, wychowana w poszanowaniu mundurów katoliczka, była modelka, czy arystokratka, tak różne były ich rodowody.
Autor sprawnie oprowadza czytelnika po najważniejszych momentach w ich życiu, umiejętnie snuje opowieść, przez co każdy rozdział stanowi zwartą zamkniętą, ale też zajmującą całość.
Dobrze jest czasem zwrócić uwagę na sprawy, które z pozoru nie przedstawiają dla ludzi żadnych ważnych wartości. Któż na co dzień ciekawi się losami prezydentowych? Oceniamy to, co widzimy. Dzięki książce Schneidera wiadomo, że za każdym uśmiechem pierwszej damy, jej łagodnym gestem, kryje się tajemnica, niestety często melancholijna.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





środa, 27 maja 2015

Herbjørg Wassmo - Te chwile [recenzja]

Patrzymy na Nią od wczesnego dzieciństwa. Domyślamy się, że jest molestowana przez ojca, niemal odczuwamy Jej strach i obrzydzenie. Po trudnym dzieciństwie oczekujemy na happy end. Zamiast niego, (a może w jego ramach) Ona zachodzi w ciążę. Jest nastolatką, chce się uczyć, chce prowadzić normalne życie, tylko jak? Śledzimy ścieżki jej kariery: pracę nauczycielki, rodzący się talent pisarski, kolejne nagrody, rosnącą popularność. Widzimy też trudne, męczące, skazane na porażkę małżeństwo, samotność w związku, brak zgody na zastany świat, walkę o siebie, swoje ideały. 
Wielkim atutem książki jest styl. Autorka daleka jest od emocjonalnej estetyki, sentymentalnych wynurzeń, jednoznacznych chwytów, sugerujących czytelnikowi współczucie czy żal.
Skandynawski rodowód Wassmo daje o sobie znać - jej pisarstwo jest chłodne, zdystansowane, powściągliwe, sceptyczne. Dzięki temu wydźwięk poszczególnych sekwencji z życia jest tak mocny, wyrazisty, a przy tym nieszablonowy.
Jak wiele można znieść w życiu, z ile sytuacji można się podźwignąć, ile z nich jest motorem do działania, inspiracją. Zwykłe życie zwykłej kobiety, a w efekcie fascynująca opowieść. Niech nikt nie myśli, że Jej życie to pasmo pewnych, zdecydowanych ruchów. Bohaterka jest pełna sprzeczności, niepewności, smutku i samotności, a przez to tak prawdziwa. Ból istnienia, jaskółczy niepokój, i inne literackie określenia  są tu jak najbardziej na miejscu. Wiele tu poezji, nie chodzi tylko o przytaczane wiersze, ale też fragmenty w których bohaterka ma do czynienia z Wielkim Inkwizytorem, gdy czuje obok siebie obecność Dostojewskiego Raskolnikowa. Jeden zarzuca jej egoizm, brak odpowiedzialności, drugi widzi w niej swą bratnią duszę, która nie boi się zbrodni...
Czas płynie, Ona nabiera wciąż życiowego doświadczenia, ale czy jest to jednoznaczne z uzyskaniem harmonii? Wassmo czaruje opowieścią, urzeka słowem, magnetyzuje osobą głównej bohaterki. Nie sposób oderwać się od lektury.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




Premiera książki: 3 czerwca 2015 roku.



sobota, 23 maja 2015

Mariusz Wilk -Wilczy notes [recenzja]

Pięknie wydana książka, bardzo ciekawy temat, tylko ten warsztat...
Autor przeprowadził się na Wyspy Sołowieckie, zapomniane przez Boga tereny w Zatoce Onega na Morzu Białym, gdzie zima trwa i trwa, wiosna objawia się mocnym słońcem rozświetlającym utrwalony śnieg, lato zaś jest krótkie i intensywne, pozwala jedynie na wyhodowanie kartoszki, która jest tu podstawą egzystencji, zastępującą całą misterną piramidę żywieniową stworzoną przez pewnych siebie dietetyków.
W tym surowym i wymagającym klimacie opisuje autor Rosję widzianą oczami cudzoziemca, który wybiera życie na obczyźnie. Ciekawe są nawiązania Wilka do publikacji szumnych nazwisk pisarzy perorujących o Rosji, zdaje się, że jest to jedyna bodaj część Wilczego notesu, która przypadła mi do gustu bez marudzenia. Gdy pisze on o znanych reportażystach i innej maści literatach, którzy traktują Sowiety wybiórczo, polegając na własnych skojarzeniach i konotacjach, tworzą tym samym nieprawdziwy urywek nieudawanej rzeczywistości. Niezmiernie ciekawe są jego odniesienia do Imperium Kapuścińskiego, spojrzenia na rzeczywistość przedstawioną w książce, To by było na tyle. Reszta mi ucieka. Mam problem ze stylem autora. Wydaje się jakby pisał albo dla zaznajomionego z tematem, albo dla telegrafisty, który ma jedynie urywkowo przedstawić rzeczywistość, Brakuje mi opowieści, snucia jej, genezy, rozwinięcia, zakończenia, feelingu. Czytając książkę czułam niedosyt, urywanie wątków, zbyt spieszne przechodzenie od tematu do tematu, przez co trudno mi było posmakować atmosfery, specyfiki miejsca. Potrzebuję czasu, wprowadzenia, nie potrafię z marszu wejść w historię.
Opowieści o mnichach, radzeniu sobie z głodem, biedą (w szpitalu nie wyłączają prądu ze względu na dogorywających tam staruszków), stagnacją, wreszcie zimą. Książka pozostawia niedosyt, nie rozjaśnia w głowie, nie wywołuje napięcia i chęci sięgania po inne źródła, przez przyjęcie za pewnik, że czytelnik ma dużą wiedzę o temacie rozważań. Szkoda, bo potencjał duży, tylko niefortunnie sprzedany. Temat wysuniętych głęboko na północ Wysp Sołowieckich i ich mieszkańców jest niezmiernie intrygujący, ale styl autora nuży i męczy nie pozwalając na smakowanie tematu. 
Szkoda, bo z pozoru wszystko wygląda niemal idealnie.

środa, 20 maja 2015

Nikodem Pałasz - Sam na sam ze śmiercią [recenzja]

Sam na sam ze śmiercią to kontynuacja losów inspektora Wiktora Wolskiego, który ma szczęście do skomplikowanym i zagadkowych śledztw. Tym razem zgłasza się do niego wpływowy milioner, który jest właścicielem klubu piłkarskiego z wielkimi aspiracjami.
Grabex Zielonka to klub marzenie: pełen pieniędzy, doborowej kadry trenerskiej, ze sprawnym menadżerem i mocnymi zawodnikami, którzy już pukają do bram ekstraligi. Pewną rysą na nieskalanym obliczu klubowym jest morderstwo, którego ofiarą pada jeden z czołowych zawodników, Molokiego Mooketskiego. Właściciel klubu wynajmuje Wolskiego do tego, by odnalazł winnego. 
Dla komisarza zaczyna się wyścig z czasem, bo według ustaleń poczynionych z milionerem ma on zdążyć przed zagranicznym zgrupowaniem klubu.
Niestety, cała fabuła zbyt mocno przypomina debiut Pałasza, czyli Brudną grę. Poza zmianą dekoracji i postaci drugoplanowych, reszta jest zbyt zbieżna. Kaskaderski, wiecznie wymachujący pistoletem Wolski, skorumpowany sportowy świat i doping oraz środowisko zakłamanych polityków, kręcących się wokół nich prostytutek itp. Jednym słowem kalka. Czy usprawiedliwieniem może być faktyczny stan polskiego sportu?
Wolski przesłuchuje, myli tropy, zmaga się z wieloma niebezpieczeństwami, sam wielokrotnie umyka śmierci. Dodatkowo próbuje rozwikłać tajemnicę śmierci swojego ojca. Zachowuje się przy tym jak rasowy birbant i utracjusz, taki trochę rodzimy James Bond. Jest przy tym tak idealny, że aż nierealny. Męski, odważny, inteligentny, oczytany, wrażliwy, och, ach, królestwo za taki przykład w prawdziwym życiu! Oderwanie od rzeczywistości charakteru głównego bohatera przeszkadza, choć staram się patrzeć na ten zabieg jak na puszczenie oka do czytelnika.
Podsumowując: tempo, akcja, proste, mocne dialogi, przerysowane, czasem oderwane od rzeczywistości postaci, a także działanie według schematu znanego z debiutu charakteryzują tę książkę.
Książka dla fanów sportu i miłośników skomplikowanych kryminalnych zagadek. 


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:





czwartek, 14 maja 2015

Pierre Lemaitre - Koronkowa robota [recenzja]

Już sam pomysł na głównego bohatera zaskakuje, jest niemałą niespodzianką. Trzeba dobrego pomysłu, odwagi, i przede wszystkim starannie zaprojektowanych konceptów, by postać Camille'a Verhoevena nie stała się karykaturą, czy też jednostką wzbudzającą współczucie i litość. Dlaczego? Otóż ten,komisarz paryskiej policji jest bardzo mikrego wzrostu, liczy sobie ledwie sto czterdzieści pięć centymetrów wysokości. Dla obserwatorów może on się wydawać osobą smutną, przegraną, w rzeczywistości zaś, jest przebiegłym, bardzo zdolnym, inteligentnym prawnikiem, który miał u stóp cały świat, ale wybrał trudną i niewdzięczną policyjną ścieżkę kariery.
Autor zrzuca na naszego bohatera nie lada zadanie, musi on odnaleźć okrutnego mordercę (jest to najbardziej przerażająca pod względem opisu krzywd, jakie zabójca wyrządza ofiarom, jaką kiedykolwiek czytałam), obdarzonego nie lada wyobraźnią. Okazuje się, że pozoruje on morderstwa w taki sposób, by przypominały zbrodnie opisane w książkach. Wzoruje się np. na Czarnej Dalii. Policja musi nie tylko odszukać pierwowzorów, ale przede wszystkim wyprzedzać mordercę o krok - starać się ustalić jaki kolejny tytuł zainspiruje go do kolejnej zbrodni.
Bardzo ciekawy wyścig inteligencji, konceptów i umysłów, zaostrzany dodatkowo przez opinię publiczną, a także bliski czytelnikowi przez dodanie rysu prywatnego opisywanym bohaterom. Dzięki przybliżeniu życia rodzinnego komisarza Verhoevena wydaje się on być bardziej realnym, ludzkim, bliskim zwykłemu czytelnikowi.
Autor zadał sobie nie lada trud, by poprowadzić fabułę, sprawić, by te koszmarne zbrodnie miały logiczne wytłumaczenie. Dodatkowo umiejętność utrzymania tempa, ciągłe podtrzymanie uwagi osoby śledzącej tekst są potwierdzeniem kunsztu Lemaitre'a. 
Kawał interesującego, dobrego kryminału, który wywołuje u czytelnika pośpiech, bo czytając tę książkę, coraz bardziej i bardziej chce się wiedzieć, co będzie na kolejnych stronach. Mocna, skondensowana, soczysta rozrywka.

Premiera 20 maja 2015 roku.


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:






niedziela, 10 maja 2015

James Ellroy - Tajna sprawa [recenzja]

Książka dla miłośników czarnego kryminału. Nie każdy odnajdzie się w mrocznej stylistyce rodem z kina noir. Autor osadził akcję w Los Angeles lat 50., co może być pewną przeszkodą dla pewnych grup czytelników, choćby ze względu na odległe czasy, ówczesną obyczajowość.
Kulturowo, poznawczo, a także językowo i stylistycznie jest ta powieść bardzo interesująca. Poznając kolejne strony historii otrzymuje czytelnik niecodzienną rozrywkę. Na kartach Tajnej sprawy dzieje się... film. Sugestywny język Ellroy'a powoduje, że fabuła jawi się niczym film noir. Niezwykłe doświadczenie.
W wywiadach, James Ellroy  kreuje się na bezkompromisowego, ostrego, posiadającego własne (czasem kontrowersyjne) zdanie twórcę. Jego powieściowe kreacje, bohaterowie, prowadzenie wątków, tylko potwierdza pewnego rodzaju zaciętość, charakter, niezłomność. W tym gatunku jest to tylko zaleta.
Akcja powieści sytuuje się w roku 1951, w Los Angeles. Młody, bardzo ambitny i pewny siebie policjant, Freedy Underhill toczy rozrywkowe, lekkie życie bawidamka i uwodziciela.
Gra w golfa, znajduje dziewczyny na jedną noc, pije i planuje swoją zawodową ścieżkę. Nic wielkiego, nic odkrywczego.
Sprawy komplikują się, gdy jedna z kochanek Underhilla zostaje zamordowana. Młody policjant na własną rękę próbuje rozwikłać zagadkę jej śmierci. Nie przypuszcza nawet jak bardzo ta sprawa wpłynie na jego przyszłość... Zaczyna szperać w życiorysie zmarłej Maggie Cadwallader, szukając jakiegoś szczegółu, ciemnych fragmentów jej przeszłości, tajemnic, które pozwolą na odszukanie mordercy. Do swej szczególnej sprawy przekonuje Dudley'a Smitha, porucznika z wydziału zabójstw, doświadczonego policjanta, z kontrowersyjnymi metodami przesłuchań. Zapowiada się ciekawa potyczka, nie tylko między sprytnym mordercą, a policją, ale także starcie na linii Smith - Underhill, a wszystko to w otoczeniu starego, zapomnianego już Los Angeles.