Uczta czytelnicza! Sugestywna, czasem reporterska, czasem poetycka podróż po krainie, której już nie ma.
I tu następuje miejsce na dygresję.
Momentami bywa tak, że tęsknię za poprzednimi epokami i żałuję, że nie przyszło mi żyć w XVII wieku (występującym u mnie zamiennie z fin de siècle'm). Wyobrażenie tamtych czasów, obyczajów, historii, panujących zasad oraz zupełnie innym niż dziś świat uruchamia wyobraźnię i marzenia. Wzdychając w skrytości do czasów Wittelsbachów, czy też do dusznych kawiarni pełnych artystycznej cyganerii, myślę sobie o Martinie Pollacku, który tą książką przeniósł się do XIX wiecznej Galicji, na czas lektury wskrzesił ją znów do życia, pisząc ten zbiór wrócił do opisywanych czasów, był ich uczestnikiem. Koniec dygresji.
Przekopując się przez przepastne austriackie archiwa odnajdywał pocztówki z Pokucia, lokalne gazety z rejonów Czerniowic, Drohobycza czy Stanisławowa. Czytając ówczesne aktualności odtwarzał atmosferę miasteczek, nastroje społeczne, opisywał wiodące profesje, zwyczajne dni, troski tamtejszych ludzi. Bez ubarwień i optymistycznych naleciałości, z reporterską wnikliwością przemierza zabłocone rynki miast, odwiedza biednych Żydów pracujących w fabrykach zapałek, czy też zagląda na targ, gdzie biedacy handlują starzyzną, Hucułowie przybywają z owcami i bydłem, pomniejsi gospodarze kupują grzebienie dla narzeczonych.
Ta wschodnia rubież CK Monarchii była zapadłą, dość zapomnianą i biedną prowincją, posiadającą jednak duże aspiracje, stąd w miastach pyszniły się dworce kolejowe, a w kawiarniach abonowano dziesiątki pism, Wielkim bogactwem tamtych czasów była wieloetniczność, wielonarodowość mieszkańców: Żydzi zarówno postępowi, jak i malowniczy tradycjonaliści chasydzi, Rusini, Niemcy, Hucułowie, Polacy, Potrafili koegzystować na jednej ziemi, potrafili być sąsiadami, nie szkodząc sobie nawzajem.
Opisy codziennych zmagań, wnioski dotyczące zawirowań gospodarczych (złote czasy wydobywcze - w rejonie Drohobycza pozyskiwano ropę, był to też czas budowania tras kolejowych), a także wypisy z sytuacji społecznych, dają spójny i wielobarwny obraz tej właśnie prowincji.
Wielką przyjemnością było czytanie pośród zapisków autora fragmentów Sklepów cynamonowych, które odnosił Polack do topografii miasta.
Osobną przyjemnością jest poznawanie artykułów z lokalnych pism, które na bieżąco relacjonowały zdarzenia z okolicy. Najbardziej jaskrawy przykład doniesienia z życia codziennego (który to przemienił się w tym wypadku w literacki felieton) to artykuł z Czernowitzer Allgemeine Zeitung, zatytułowany Samobójstwo w wannie. Ten fragment zdecydowanie zrobi wrażenie na czytelniku!
Gdy skończyłam dziś czytać tę książkę poczułam zawód, że to już, że kończy się poznawanie przywołanej przez Pollacka krainy. Choć brudna, biedna, prowincjonalna, to jednak fascynująca, momentami egzotyczna, a na pewno pełna życia była wschodnia Galicja.
Ta lektura była dla mnie wielką przyjemnością!