Wydawnictwo Filia
Poznań 2016
Czekałam na tę książkę z wielką niecierpliwością. Zachęcona Obcym dzieckiem (tu recenzja) byłam ciekawa kolejnej książki z nadinspektorem Tomem Douglasem w roli głównej.
Manchester. Młoda utalentowana prawniczka Maggie Taylor (z tym talentem to spora przesada, jej prywatne zachowanie, kompletny brak perspektywicznego myślenia, wykluczają skuteczność w sądzie, postać Maggie pełna jest niedoróbek, a to duży błąd autorki) sprowadza się wraz z dwójką dzieci i mężem Duncanem do miasta nad rzeką Irwell.
Pewnego dnia jej mąż wychodzi z domu, pozostawiając bez opieki kilkuletnie dzieci. Nie daje on znaku życia, można powiedzieć, ze zapada się pod ziemię. W tym samym czasie w Manchesterze zostają zamordowane dwie kobiety łudząco podobne do Maggie. Każda inna kobieta na jej miejscu spakowałaby manatki i uciekła gdzie pieprz rośnie (by chronić dzieci), ona jednak postanawia odnaleźć męża i dowiedzieć się, czy nie porzucił jej przypadkiem dla innej kobiety. Bezmyślność, nierozwaga, a także irytująca czytelnika krótkowzroczność, odbierają przyjemność czytania.
Bez wątpienia, ta książka jest dużo słabsza niż Obce dziecko. Zarys intrygi (jakoś nie trzyma się kupy pomysł na zabijanie kilku niezwykle podobnych do siebie kobiet - czy jest ich aż tyle na terenie jednego miasta? Kolejna z sobowtórek Maggie jest utrzymywana przy życiu, mimo porwania, ale dlaczego? Scena w opuszczonej fabryce jest nieznośnie płaska i niewiarygodna, autorce brakuje chyba sensownych pomysłów, a także kontaktu z rzeczywistością).
Tom Douglas powoli odkrywa prawdę o zabójstwach, próbując przede wszystkim zapobiec kolejnym śmierciom. Na drodze staje mu nierozważna Maggie, która co krok próbuje zmylić służby. Motywacja jej postępowania jest jednak marnie zarysowana i naprawdę kiepska.
Douglas odkrywa też związek między aktualną sprawą a morderstwami sprzed dwunastu lat, kiedy to też traciły życie bliźniaczo podobne do siebie kobiety. Tamta sprawa nie została wyjaśniona, nie chce on dopuścić do sytuacji, w której znów nie znajdzie winnego.
Autorka porusza też problem zaufania i prawdy w związku. Chodzi tu o Duncana, jego prawdziwe oblicze i przeszłość, która potrafi odnaleźć każdego nawet po latach. Na ile znamy osobę z którą jesteśmy, na ile możemy jej zaufać?
Abbott próbuje małymi środkami odkrywać uniwersalne prawdy, jednak marna i niewiarygodna konstrukcja postaci Maggie odbiera jej powagę i autentyczność.
Rozczarowanie. Szkoda.