Ilustrował: Jerzy Tchórzewski
Wydawnictwo: PIW
Warszawa 1966
Przygodę z twórczością Michaux zaczęłam niefortunnie od "Barbarzyńcy w Azji" (o tutaj). Tam pisze o osobistych doświadczeniach związanych z poszukiwaniem azjatyckiej duchowości, ale według mnie jest to tak młodzieńczo naiwne, że aż nieznośne, pełne zbędnego patosu i egzaltacje, męczącej manieryczności.
"Niejaki Piórko" to także jeden z wcześniejszych utworów Michaux, a jednocześnie, bodaj najlepsza, wizytówka jego twórczości.
Małe formy utrzymane w klimacie pure nonsensu, surrealistycznego niepokoju, pełne czarnego humoru, są jak powiew świeżego powietrza.
Ich główny bohater to pozornie zwykły człowiek Piórko - lekki, niewidoczny, ulotny, mały, magiczny, liryczny, chyba też bardzo nieszczęśliwy, ale i podstępny i zarażony złem, wylewającym się z ust każdego niemal bohatera opowiastek.
Okrutni, zawistni, oddający się czystej nienawiści do bliźniego, bezwzględni są osobnicy stanowiący drugi plan Piórki. A on sam, realizując swoje plany, czy też będąc gdzieś przypadkiem, staje się, czasem ofiarą, czasem współudziałowcem zła, drapieżności. Czasem przystaje do oprawców, czasem jest ich ofiarą.
Niektóre z tytułów zawartych w tomie są prześmieszne w swej tragiczności, jak w "Piórko boli palec" - gdzie pozornie niewinna przypadłość, kończy się piramidalną, nawarstwiającą się tragedią, ale jakże komiczną. Silnie oddziałuje na zmysły czytelnika "Gość Sray-Clubu", gdzie turpistyczna, szkaradna uczta pełna słów, które wywołują słabość u odbiorcy, kończy się tak nonsesownie, że trudno utrzymać powagę.
Śmiech z sytuacji dziwnych, nierozwiązywalnych, abstrakcyjnych jest bardzo lotnym sposobem na odczarowanie rzeczywistości, spojrzenie na nią z zupełnie innej perspektywy.
Potworność, wrogość innych ubrana w pure nonsens wcale nie tłumaczy niczyich pobudek, ale w jakimś stopniu je upraszcza. Zło nie musi być wytłumaczalne. Ono po prostu jest.
Michaux to autor trudny w odbiorze, w zasadzie, zniechęcający czytelnika. Co dla jednych będzie odpychające, innych silnie przyciągnie. I tak, nas czaruje powściągliwy język autora, fascynuje beznamiętny styl, oględność, ale też silna aluzyjność formy.
Michaux trochę trąci Kafką, trochę Sartre'm, choć, może to nadużycie. Jedno jest pewne - Michaux krzyczy przeciw porządkowi świata, jest wyrazem niezgody i oburzenia na rządzące nim prawa.
Jego twórczość to najgłośniejszy jej głos. Głos bardzo niewygodny, momentami męczący, czasem zbyt forsowny, by docenić go w pełni.
Warto jednak podjąć próbę, a zmagania z twórczością Michaux zacząć od Piórki.