Czarna Owca
Warszawa 2016
Lektura dla całkiem dorosłych dziewczynek. Sytuowałabym je między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Coś już przeżyły, co nieco widziały, poznały parę osób, zebrały pewien bagaż życiowych doświadczeń, dlatego łatwiej będzie im identyfikować się z bohaterkami powieści (choć niewykluczone, że moje myślenie jest błędne).
Warszawa 2016
Lektura dla całkiem dorosłych dziewczynek. Sytuowałabym je między trzydziestym a czterdziestym rokiem życia. Coś już przeżyły, co nieco widziały, poznały parę osób, zebrały pewien bagaż życiowych doświadczeń, dlatego łatwiej będzie im identyfikować się z bohaterkami powieści (choć niewykluczone, że moje myślenie jest błędne).
Owymi wyżej wspomnianymi bohaterkami są dwie przyjaciółki: Jagoda i Malina. Ta pierwsza prowadzi bardzo ustabilizowany tryb życia, który wygląda jak z obrazka: dom, mąż, dzieci, praca (jak obrazek wygląda to tylko dla wszystkich tych nieszczęśliwych panien, które marzą o podobnych przyjemnościach). Malina zaś, jest rozwódką z córeczką i psem, marną pracą i ognistym kochankiem.
Na książkę składają się mejle, które dziewczyny piszą do siebie... z braku czasu na spotkanie. Każda z nich ma swój styl, odrębne spojrzenie na świat. Bardzo różne, mające inny kodeks moralny, inne potrzeby i marzenia, wciąż wspierają się w wyborach i trudnych sytuacjach.
Jagoda waha się między szczęściem własnym, a zachowaniem rodziny, Malina chce wreszcie poczuć się potrzebna i atrakcyjna. Ich korespondencja pokazuje jak bardzo podobne do siebie są kobiety w ogóle: zabiegane, zapracowane, dzielne, ale skrycie marzące o ciepełku rodzinnym i poczuciu bezpieczeństwa.
Ich relacja jest na tyle interesująca i prawdopodobna, że wydaje się jakby dziewczyny mieszkały gdzieś po sąsiedzku, jakbyśmy znały się z widzenia.
Ta książka to pochwała przyjaźni, która rozwija się na naszych oczach - dawno niewidziana koleżanka ze szkoły, staje się coraz ważniejsza, coraz bliższa. Każdy problem, wątpliwość jest dla nich tematem do rozmów, pełnych wsparcia, czasem gotowych rozwiązań. Często pojawia się pytanie o to, czego słuchać: serca czy rozumu. Kolejne perypetie życiowe przyjaciółek pokazują, jak trudno jest dokonać właściewego wyboru.
W zasadzie nie wierzę w książki pisane w duetach, wiem jak wygląda taka współpraca, nie raz widziałam zgorzkniałego współautora, który nie potrafił ukryć, że jego (obdarzony bardziej medialnym nazwiskiem) kolega czerpie większe profity ze wspólnego tytułu, niż ten, który zrobił całą czarną robotę. W przypadku Nie oddam szczęścia walkowerem autorki minęły tę ślepą uliczkę. Formuła wymiany mejlowej bardzo się sprawdza. Pokazuje różny styl autorek, ich różne spojrzenie na świat. Bardzo ciekawa formuła, która przynosi pewne niespodzianki w sferze fabularnej.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu: