Wydawnictwo Literackie
Kraków 2023
Aż nie wiem od czego zacząć. Ten zbiór jest bardzo słaby, dziw bierze, że Literackie zdobyło się na wydanie. Rozumiem, że przy pozycji tego wydawnictwa i wspaniałej lokomotywie, jaką są (bez wątpienia) książki Olgi Tokarczuk można wiele, ale aż tak przestrzelić? Czy to oznacza, że mogą publikować grafomańskie próbki? Pewnie, że mogą.
Z drugiej strony Autorka, której pracę reporterską doceniłam po lekturze książek o Albanii. Potrafiła tam odmalować pustkę, smutek, trwogę. Umiała wprowadzić w stan katatonii, jaki charakteryzował bohaterów. Tutaj zaś, w zbiorze krótkiej formy wraca w zupełnie nowej odsłonie. Tworzy, hm, erzac opowiadań, protezę literatury. To łagodne określenia.
Jest strasznie już w pierwszych słowach: "Morze jęczało jak poranione zwierzątko. Czy morze jest głodne? Spragnione? Czy się boi?". Z biegiem zdań i myśli się nie poprawia. Zdania pojedyncze mieszają się z równoważnikami, myśli w nich zawarte trącą estetyką z książek Paulo Coelho. Zdaje się, że te szczątki myśli ubrane w krótkie, hasłowe zdania miały kąsać czytelnika, wrzucać go głęboko w świadomość i grozę poszczególnych trosk przeżywanych przez bohaterów. Historie budowane wokół poszczególnych postaci są jednak nijakie, choć w zamierzeniu mają mówić o traumie, wolności i życiu.
Czasem wydawało mi się, że Autorka wrzuciła do zbioru ćwiczenia stylistyczne z brudnopisu, czasem wydawało mi się, że to prowokacja mająca obudzić w czytelniku niezgodę/złość/śmiech.
Ciężar jest wyczuwalny: w topornych metaforach, prymitywnych zarysach postaci, niewyliczonych, nieukształtowanych osiach narracji. Zza liter wychyla się co i rusz ten nieszczęsny Coelho, bo tyle razy dywagacje i zapatrywania bohaterów miały niewyszukany, pseudo psychologiczny posmak tragedii ludzkiej.
Opowiadanie to bardzo wymagająca, trudna, niedostępna dla każdego forma. Nie ma się co ścigać z tym co niedostępne. Dla dobra literatury.