niedziela, 1 czerwca 2014

Katarzyna Bonda - Pochłaniacz [recenzja]

Wizja literatury kryminalnej proponowana przez Katarzynę Bondę krańcowo różni się od tej preferowanej przeze mnie. Podczas gdy ja gustuję w esencjonalnych opowieściach pełnych skondensowanej, wartkiej akcji, wyrazistych bohaterów i mocnej atmosfery, pani Bonda roztacza przed czytelnikiem rozwodnioną fabułę, nasyconą silnie rozbudowanym tłem obyczajowym, społecznym. Pamięta ona  o silnym zaakcentowaniu życia prywatnego swoich bohaterów, tłumaczy ich postępowanie, nadbudowuje warstwę determinantów, zapewniając wyraźne zaplecze bodźców, jakie miały wpływ na kolejne kroki postaci. Mocno skupia się na motywach postępowania, tłumacząc je szczegółowo.
Według mnie takie jątrzenie i rozdrabnianie fabularnych konceptów zabija (cóż za adekwatne słowo) tempo, rozmywa mroczną specyfikę kryminału, czyniąc powieść wyrobem kryminałopodobnym. 
Dodatkowo zastanawia mnie, czy zaprojektowana przez autorkę seria książek o czterech żywiołach była inspirowana nową partią powieści Monsa Kallentofta o Malin Fors, gdzie żywioły stanowią osnowę dla intrygi... Być może to tylko niefortunny zbieg okoliczności.
Autorka dziękuje za pomoc w tworzeniu książki wielu osobom. Czubaj napisał dla niej tekst piosenki przewodniej, która wciąż powraca na kartach powieści. Lista osób współtworzących książkę jest długa, bo i zakres zainteresowań był duży (od specjalistów od badania zapachów po ekspertów w dziedzinie profilowania czy znawców trójmiejskiej mafii). Zbyt wiele grzybów w barszcz. Tak wiele obszarów zainteresowań powoduje, że książka traci impet, gubi się jej entuzjazm, zakłóca się regularny rytm.
Co do treści. Sasza Załuska, policyjna profilerka porzuca ciepłą posadkę w brytyjskim Instytucie Psychologii Śledczej, powraca do Polski i niemal z marszu przyjmuje zlecenie od współwłaściciela modnego sopockiego klubu muzycznego. Jest on przekonany, że wspólnik chce go zabić. Sasza ma dostarczyć dowody. Proste zlecenie komplikuje się wówczas, gdy rzeczony wspólnik zostaje zamordowany. Załuska próbuje zdemaskować zabójcę, okazuje się też, że jej zleceniodawca nie jest tym za kogo się podaje. Tropy prowadzą do tragicznych wydarzeń sprzed lat, zaś przewodnią wskazówką jest pewna piosenka, której treść skrywa klucz do całej sprawy. W dochodzenie wikłają się ludzie z półświatka, księża, prostytutki, skorumpowani policjanci, a także piosenkarz - celebryta, artysta wywindowany na szczyt przez jeden tylko przebój.
W gąszczu tropów, motywów i podejrzanych kryje się prawda łącząca przeszłość z teraźniejszością, a wszystko to naznaczone jest profierską nomenklaturą.
Opis okładkowy sugerował intrygujące spojrzenie na zbrodnię z perspektywy psychologa tworzącego portret charakterologiczny zbrodniarza. Jednak chęć ukazania jak najszerszego tła obyczajowego, skutecznie zakryła to, co w powieści kryminalnej najważniejsze. Na znaczeniu straciła zbrodnia. Szkoda. 


Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:




2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie przypadła Ci do gustu. Mam w planach książkę, to jak autorka wytłumaczy motywy postępowania i ciekawi mnie zawód profilera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka już na mojej półce. Jestem bardzo ciekawa, czy mi przypadnie do gustu.

    OdpowiedzUsuń