Pierwsza powieść detektywistyczna Stephena Kinga pełna jest admiracji dla tego właśnie gatunku. Można rzec, że jest swoistym hołdem złożonym Chandlerowi, Conan Doyle'owi czy Christie. Wprawne oko wyłuska pewne cytaty i nawiązania, odnoszące się do powyższych twórców i ich flagowych postaci.
Główny bohater, emerytowany policjant, Bill Hodges, znudzony człowiek, topiący poczucie bezsensu w alkoholu, otrzymuje list, który przywraca mu chęć do życia, pobudza go do działania.
Autorem epistoły jest Pan Mercedes, nieschwytany do tej pory, sprawca śmierci wielu osób, które zginęły pod kołami prowadzonego przez niego auta. Ma on w planach bardziej spektakularne mordy, które mają pozbawić życia tysiące ludzi. Na początek jednak postanawia zniszczyć Hodgesa, który przed emeryturą nie zdołał go zidentyfikować i zamknąć w więzieniu. Pewny sobie zabójca nie zdaje sobie sprawy, że właśnie przywrócił do życia sprytnego detektywa.
Polegając na własnej intuicji, starych znajomościach oraz wsparciu dwóch bardzo życzliwych mu osób, Hodges stopniowo odkrywa tożsamość Pana Mercedesa. Pytanie tylko, czy demaskacja nastąpi odpowiednio wcześnie, czy uda mu się zapobiec tragedii na wielką skalę?
King jak zwykle stworzył mocny, intensywny klimat opowieści. Sugestywne przedstawienie głównych bohaterów, ukazanie ich życia wewnętrznego (szczególnie interesujące są fragmenty dotyczące Brady'ego Hartsfielda alias Pana Mercedesa) nadaje głębi całości. King umiejętnie żongluje wrażeniami czytelnika. Poznając ustępy dotyczące detektywa czułam pewną nonszalancję (ach ta fedora!), pewność i zaufanie do jego poczynań. Gdy opowieść zakręcała w stronę mordercy wrażenia zmieniały się diametralnie, ustępując miejsca trwodze, ale też niezdrowej ciekawości.
Kolejnym mocnym punktem opowieści jest sugestywne przedstawienie nastrojów społecznych, ukazanie czasów kryzysu, postępującej beznadziei, poczucia destabilizacji społecznej. Potęgują one duszność atmosfery, poczucie, że ten świat przedstawiony jest bliski, wyczuwalny, możliwy.
Udał się Kingowi Pan Mercedes. Szumnie nazywany debiutem (w tym gatunku powieści) jest solidnie skonstruowaną całością, która oddaje charakterystyczny nastrój powieści detektywistycznych. Polecam.
Nie przepadam za Kingiem, ale ta odsłona jego twórczości mnie intryguje.
OdpowiedzUsuńTwoje polecenie mnie bardzo cieszy, gdyż ostatnio czytałam niezbyt pochlebną recenzję tego "debiutu". Książka już oczywiście u mnie na półce, niebawem się za nią zabieram.
OdpowiedzUsuńOgromnie jestem ciekawa tej książki, bowiem w sieci zbiera bardzo entuzjastyczne recenzje i ty również masz na jej temat dobre zdanie, więc muszę się za nią rozejrzeć.
OdpowiedzUsuń