czwartek, 19 września 2013

Erle Stanley Gardner - Sprawa nerwowej żałobniczki [recenzja]

Perry Mason w natarciu. Wypoczywając w górskiej miejscowości zaczyna odczuwać nudę. Na szczęście w odpowiednim momencie do jego drzwi puka zdenerwowana kobieta. Belle Adrian, bo o niej mowa, prosi o pomoc słynnego adwokata. Podejrzewa, że jej córka zamordowała bogatego playboya Arthura Cushinga. Sprawa staje się dla Masona ciekawą dopiero po konfrontacji z Carlottą, córką klientki, która podejrzewa, że... to jej matka śmiertelnie postrzeliła mężczyznę.
Rozpoczyna się śledztwo. Perry Mason sprowadza swoich detektywów, zaczyna dociekać prawdy. 
Wreszcie rozpoczyna się proces i nasz bohater może rozwinąć skrzydła i wziąć w krzyżowy ogień pytań kolejnych świadków. Mierząc się z pokrętnymi odpowiedziami pokazuje swój zawodowy kunszt, często zapędzając przesłuchiwanych w kozi róg.
Tyrrady językowe, zaskakujące wywody rzeczowe i błyskotliwe pointy, stanowią o sukcesie Masona. Potyczki z prokuratorem, problemy ze świadkami oraz nie całkiem szczera klientka, stanowią tu poważne utrapienie, ale też wyzwanie dla adwokata.
Bardzo przyjemna, atrakcyjna lektura, która przynosi mi pewien powiew świeżości. Po ostatnich wielu setkach stron kryminałów, których bohaterami byli mniej lub bardziej dzielni policjanci, zetknięcie z adwokatem to miła odmiana.
Z całą pewnością sięgnę po inne z serii przygód bystrego Perry'ego Masona. Lubię takie klasyczne,  spokojne, dedukcyjne potraktowanie śledztwa. Zapowiada się dłuższa znajomość z twórczością Gardnera.

3 komentarze:

  1. Brzmi bardzo dobrze, lubię taką tematykę, więc chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla tych tyrrad językowych bym przeczytała tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam kiedyś "Sprawę samotnej dziedziczki" i też muszę sięgnąć po inne- lubię dedukcję detektywów :)

    OdpowiedzUsuń