środa, 21 lutego 2024

Mikki Brammer - Ostatnia przewodniczka [recenzja]

 

Przekład: Danuta Fryzowska

Wydawnictwo Muza

Warszawa 2023

Dawno nie byłam w bibliotece. Tyle domowych książek czeka na przeczytanie, że nie było po drodze. 

Zapytałam bibliotekarkę co poleca. Poleciła "Ostatnią przewodniczkę". Nie zrozumiałyśmy się wcale. Nic a nic.

Płaski język, narracja (czy coś na jej kształt) tak rachityczna, że z czasem traci się siłę do przewracania kartek, a do tego cherlawa fabuła. Tego się nie da czytać bez pewnego rodzaju skonfundowania. Po pierwsze, że zostało wydane, po drugie przetłumaczone, po trzecie i kolejne: przegadane, tkliwe, błahe. 

Sam temat wydawał się mieć potencjał, ale był wybrzmiał on w pełni i został zauważony potrzebny był pomysł i talent. I jednego i drugiego zabrakło. 

Autorka postanowiła opowiedzieć o doulach śmierci, osobach, które towarzyszą umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Opowiada to poprzez odniesienie do jednostkowej historii Clover Brooks, dziewczyny wcześnie osieroconej przez rodziców. Zawodowo zajmuje się ona oswajaniem śmierci, zapewnianiem spokoju w tych ostatnich chwilach. Pełna niepewności, strachu przed ludźmi żyjącymi, introwertyczna, samotna Clover poznaje nową sąsiadkę, której historia życia i miłości otwiera bohaterkę na nowe doznania.

Co kilka stron czuć mądrości w stylu Paulo Coelho. Proza ta zieje nudą i bylejakością. Szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz