wtorek, 17 marca 2020

Andrzej Wasilewski - 500 zagadek literackich [recenzja]

Wydawnictwo: Wiedza Powszechna
Warszawa 1960

Jestem zawstydzona, upokorzona i zażenowana swoją niewiedzą.
Ta niepozorna książeczka z 1960 roku spowodowała, że powróciło do mnie z potworną siłą sokratejskie "Scio me nihil scire"...
Zaczyna się lekko: proste pytania na rozgrzewkę o pseudonimy pisarzy: Molier, Prus, George Sand czy Guillaume Apollinaire. Jednak druga część pytania o powody dla których te pseudonimy przyjeli, była już wyzwaniem.
Później pojawiają się powiązania sławnego literackiego miejsca z autorem i utworem - też przeżyłam. 
Prawdziwe problemy zaczęły się przy pytaniu o powiedzenia o literackim rodowodzie... Wszystko znane, ale SKĄD???
"Świętości nie szargać" - wiadomo, "Wesele", Stańczyk upomina Dziennikarza. Jednak skąd znam "rozebrać się do rosołu", czy "wykręcić się sianem"?
Z każdą kolejną jest tylko gorzej. "Pisarze i czasopisma" - położone, autorzy tekstów pieśni czy książki represjonowane.
Jeśli jednak odłoży się na bok urażoną czytelniczą dumę, można bardzo skorzystać na lekturze tej najeżonej pułapkami książki.
Jest ona bowiem świetnym sposobem na uzupełnianie wiedzy. Zabawowy charakter jej pozyskiwania jest dodatkową korzyścią.
Są więc ciekawostki, ale też całkiem solidna wiedza dotycząca historii utworów, genezy ich powstania, biografie i perypetie życiowe twórców (a także losy ich dzieł).
Literatura światowa (w tym ujęciu klasyczna, bo domknięta rokiem 1960) i rodzima ma tutaj wielu przedstawicieli, od zarania dziejów po czasy autorowi współczesne.
Książka kipi wydarzeniami, postaciami, historiami literackimi, teorią literatury.
Po lekturze wiem więcej. Jednak to wciąż za mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz