Warszawa 2017
Początkowo dawkowałam sobie tę książkę, tak bardzo chciałam, by lektura starczyła mi na dłużej. Później, gdy Iłła zawitała do Warszawy, zaczęła pracować w MSZ-cie, później pracowała dla Piłsudskiego moje ożywienie się zmniejszyło, i tak już do końca stopniowo malało.
Najbardziej zainteresowało mnie samo jej pochodzenie, dzieciństwo, młodość, czas studiów, buntu, ucieczka do Petersburga, kontakt z sufrażystkami, a wcześniej rozdzielenie z siostrą, perypetie z rodzicami (ach ta romantyczna opowieść o Zanie).
Zaczyna się niezwykle interesująco - Wilno, koniec XIX wieku, Barbara Iłłakowicz, nauczycielka muzyki i języków rodzi drugie dziecko żonatemu kochankowie, którym jest Klemens Zan, szanowany wileński adwokat, ojciec trójki dzieci (z prawowitego łoża), syn słynnego Promienistego - Tomasza Zana.
Iłłakowiczówna bardzo długo ukrywała przed światem swe pochodzenie - zgodnie z ówczesnymi normami, jako nieślubne dziecko była pohańbiona. I, choć kilkukrotnie odnosiła się w swej twórczości do "dziadka promienistego", niewielu wiedziało o jej pochodzeniu.
Rodzice i ich historia jest fascynująca. Późniejsze, zawiłe losy Kazimiery i jej starszej siostry Barbary są równie intrygujące. Młodość Kazi upływa na Inflantach, pod czujnym okiem matki Zofii, czyli hrabiny Zofii Buyno z Plater - Zyberków.
Czas buntu, ucieczki z domu, próby zagrażające zdrowiu i życiu, nauka we Fryburgu, Genewie, Oksfordzie (walka o prawa wyborcza kobiet), Krakowie - oto fragmenty burzliwej mapy młodości bohaterki.
W czasie Wielkiej Wojny jest siostrą miłosierdzia, gdzie na frontach widziała cały bezsens i okrucieństwo wojny.
Jej życie to swoista sinusoida - bardzo trudne momenty przeplatają się z momentami pomyślności. Tak jest w dwudziestoleciu międzywojennym, epoką uszytą wprost na marę Iłły: uzdolniona, znająca języki emancypantka zdobywa pracę referendarza w MSZ. Debiutuje też jako poetka, współtworzy znamienitą grupę literacką Skamander.
W międzyczasie jest też uczestniczką historycznych tragedii: jest przy śmierci prezydenta Narutowicza, to ona zamyka mu oczy i przewiązuje głowę szalem.
Mąż Marii Dąbrowskiej dostrzegał w Ille srebrzysto - srebrną poświatę. Czy była to według niego swoista duchowość, melancholijny nastrój czy też chłodną szlachetność, tego się już nie dowiemy.
Co ciekawe, nie traktowała swojej poezji jako misji czy wiodącego nurtu w życiu, poezja była dodatkiem do życia urzędniczki. Czasem z przekorą mówiła, że nie mogłaby żyć bez muzyki, bez poezji już tak.
Doceniali ją wszyscy wielcy tamtych czasów: Iwaszkiewicz, Tuwim czy Lutosławski, który do jej pieśni ("Morze", "Wiatr", "Zima", "Rycerze", "Dzwony cerkiewne") skomponował muzykę.
Na wyraźną prośbę marszałka Piłsudskiego została osobistą sekretarką ministra spraw wojskowych.
W czasie II wojny przebywała w Rumunii, później, po wielu perypetiach wróciła do Polski, znalazła się w Poznaniu, gdzie do końca życia mieszkała w sublokatorskim mieszkaniu u pp. Żyndów.
Cały czas borykała się z dużymi problemami finansowymi, brakiem pracy, musiała szukać uczniów, by prowadzić korepetycje z języków. Zajmowała się trudną sztuką przekładu (jej "Anna Karenina" do dziś jest przykładem świetnej roboty translatorskiej)
Autorka biografii pokazuje Iłłę wielotorowo: zarówno jako uosobienie przekory, osobę o twardych, niezmiennych zasadach, silnym charakterze, osobie ekscentrycznej, ale mocno zapadającej w pamięć.
Iłłakowiczówna żyła 94 lata.
Całe lata borykała się z wczesnym sieroctwem, poczuciem winy wobec przybranej matki, niezrozumieniem i ciągłymi animozjami ze starszą siostrą.
Całe życie samotna, walcząca z przeciwnościami losu, biedą, brakiem oparcia, jednocześnie była bardzo trudna we współpracy, szalenie wymagająca wobec współpracowników i znajomych.
Przeszła bardzo wiele: rewolucje, wojny, częste zmiany władzy, bieda, ciągłe próby odnalezienia się w coraz to nowych i bardziej skomplikowanych warunkach geo-politycznych.
Ille także trudno było odnaleźć się w szalonych nurtach XX-wiecznej historii. Żyła zarówno w czasach sanacji, wojen, komunizmu, obserwowała strajki poznańskie (uwieńczone poruszającym wierszem), stan wojenny. Te czasy to stanowczo za dużo jak na jedno pokolenie.
Autorka biografii znakomicie podkreśla wszystkie te niuanse, dając obraz skomplikowanej bohaterki i niezwykłych czasów, w których przyszło jej żyć.
Zaczyna się niezwykle interesująco - Wilno, koniec XIX wieku, Barbara Iłłakowicz, nauczycielka muzyki i języków rodzi drugie dziecko żonatemu kochankowie, którym jest Klemens Zan, szanowany wileński adwokat, ojciec trójki dzieci (z prawowitego łoża), syn słynnego Promienistego - Tomasza Zana.
Iłłakowiczówna bardzo długo ukrywała przed światem swe pochodzenie - zgodnie z ówczesnymi normami, jako nieślubne dziecko była pohańbiona. I, choć kilkukrotnie odnosiła się w swej twórczości do "dziadka promienistego", niewielu wiedziało o jej pochodzeniu.
Rodzice i ich historia jest fascynująca. Późniejsze, zawiłe losy Kazimiery i jej starszej siostry Barbary są równie intrygujące. Młodość Kazi upływa na Inflantach, pod czujnym okiem matki Zofii, czyli hrabiny Zofii Buyno z Plater - Zyberków.
Czas buntu, ucieczki z domu, próby zagrażające zdrowiu i życiu, nauka we Fryburgu, Genewie, Oksfordzie (walka o prawa wyborcza kobiet), Krakowie - oto fragmenty burzliwej mapy młodości bohaterki.
W czasie Wielkiej Wojny jest siostrą miłosierdzia, gdzie na frontach widziała cały bezsens i okrucieństwo wojny.
Jej życie to swoista sinusoida - bardzo trudne momenty przeplatają się z momentami pomyślności. Tak jest w dwudziestoleciu międzywojennym, epoką uszytą wprost na marę Iłły: uzdolniona, znająca języki emancypantka zdobywa pracę referendarza w MSZ. Debiutuje też jako poetka, współtworzy znamienitą grupę literacką Skamander.
W międzyczasie jest też uczestniczką historycznych tragedii: jest przy śmierci prezydenta Narutowicza, to ona zamyka mu oczy i przewiązuje głowę szalem.
Mąż Marii Dąbrowskiej dostrzegał w Ille srebrzysto - srebrną poświatę. Czy była to według niego swoista duchowość, melancholijny nastrój czy też chłodną szlachetność, tego się już nie dowiemy.
Co ciekawe, nie traktowała swojej poezji jako misji czy wiodącego nurtu w życiu, poezja była dodatkiem do życia urzędniczki. Czasem z przekorą mówiła, że nie mogłaby żyć bez muzyki, bez poezji już tak.
Doceniali ją wszyscy wielcy tamtych czasów: Iwaszkiewicz, Tuwim czy Lutosławski, który do jej pieśni ("Morze", "Wiatr", "Zima", "Rycerze", "Dzwony cerkiewne") skomponował muzykę.
Na wyraźną prośbę marszałka Piłsudskiego została osobistą sekretarką ministra spraw wojskowych.
W czasie II wojny przebywała w Rumunii, później, po wielu perypetiach wróciła do Polski, znalazła się w Poznaniu, gdzie do końca życia mieszkała w sublokatorskim mieszkaniu u pp. Żyndów.
Cały czas borykała się z dużymi problemami finansowymi, brakiem pracy, musiała szukać uczniów, by prowadzić korepetycje z języków. Zajmowała się trudną sztuką przekładu (jej "Anna Karenina" do dziś jest przykładem świetnej roboty translatorskiej)
Autorka biografii pokazuje Iłłę wielotorowo: zarówno jako uosobienie przekory, osobę o twardych, niezmiennych zasadach, silnym charakterze, osobie ekscentrycznej, ale mocno zapadającej w pamięć.
Iłłakowiczówna żyła 94 lata.
Całe lata borykała się z wczesnym sieroctwem, poczuciem winy wobec przybranej matki, niezrozumieniem i ciągłymi animozjami ze starszą siostrą.
Całe życie samotna, walcząca z przeciwnościami losu, biedą, brakiem oparcia, jednocześnie była bardzo trudna we współpracy, szalenie wymagająca wobec współpracowników i znajomych.
Przeszła bardzo wiele: rewolucje, wojny, częste zmiany władzy, bieda, ciągłe próby odnalezienia się w coraz to nowych i bardziej skomplikowanych warunkach geo-politycznych.
Ille także trudno było odnaleźć się w szalonych nurtach XX-wiecznej historii. Żyła zarówno w czasach sanacji, wojen, komunizmu, obserwowała strajki poznańskie (uwieńczone poruszającym wierszem), stan wojenny. Te czasy to stanowczo za dużo jak na jedno pokolenie.
Autorka biografii znakomicie podkreśla wszystkie te niuanse, dając obraz skomplikowanej bohaterki i niezwykłych czasów, w których przyszło jej żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz