niedziela, 17 czerwca 2018

Edith Wharton - Wiek niewinności [recenzja]

Przekład: Anna Bańkowska
Wydawnictwo Grupa Wydawnicza Foksal
Warszawa 2018


Co za okładka! Co za seria! (jak na polskie warunki, rzecz jasna).
Już cieszę się na kolejne książki z serii!
Na wstępie, na szczególną uwagę zasługuje sama autorka powieści. Edith Wharton była pierwszą kobietą nagrodzoną Pulitzerem. Jej nazwisko wielokrotnie pojawiało się w kontekście literackiej nagrody Nobla, tutaj jednak bez sukcesów.
Edith Wharton ze szczególną wnikliwością przyglądała się swojej grupie społecznej. Pochodziła z zamożnej nowojorskiej rodziny, bacznie obserwowała kanon zachowań, gorset konwenansu, który już wtedy (koniec XIX wieku) mocno ją uwierał.
Swoje przemyślenia, niezgodę na zastany  porządek oraz protest przeciwko fałszywej moralności daje ona wyraz choćby w Wieku niewinności.
Nowy Jork. Lata 70. XIX wieku. Na łono rodziny (i nowojorskiej society) powraca Elena Olenska, skompromitowana żona polskiego arystokraty, wywodząca się z amerykańskiej klasy wyższej. Porzuca okrutnego męża, wraca do kraju, siejąc zgorszenie, ale też ciekawość.
Ellen jest kuzynką uroczej, acz bardzo naiwnej May Welland, zaręczonej z Newlandem Archerem. Ich mariaż za parę chwil zbuduje kolejną potęgę wpływów amerykańskiej socjety, póki co jednak wiadomość o ślubie ustępuje miejsca kontrowersjom związanym z rozwodem Ellen.
Początkowo oczarowany narzeczoną Newland stopniowo traci nią zainteresowanie. Niedoświadczona, nieco pensjonarska May wypada blado przy wyzwolonej, energicznej i awangardowej hrabinie Olenskiej. Perspektywa życia unurzanego w konwenanse, pełnego przewidywalnych wizyt, obiadów i cyklicznych rautów przerażać Newlanda złaknionego prawdziwego, żywego uczucia. Zakochuje się on (z wzajemnością) w Ellen. Ten związek nie ma szans na przetrwanie. Skostniałe nowojorskie zasady nie pozostawiają żadnych wątpliwości.
Półsłówka, przypadkowo kradzione chwile, małe tęsknoty i brak perspektyw na ziszczenie największego marzenia stanowią o nastroju książki.
Prawdziwe uczucie ukryte przed zepsutym, fałszywym światem jest zbyt osamotnione by przetrwać.
Na koniec cytat z powieści, który idealnie podsumowuje i czasy i obyczaje: Lepiej trzymać się pozorów, jak każe stara, pruderyjna nowojorska tradycja, niż ryzykować ujawnienie rany, której nie mógłby uleczyć.

1 komentarz:

  1. Rzeczywiście, bardzo piękna i elegancka okładka. Jaka ulga dla oka! :)))
    Pamiętam wydanie tej powieści z lat 1990., takie strasznie krzykliwe, jak to wtedy moda byla.
    Powieść bardzo dobra, film takoż!

    OdpowiedzUsuń