wtorek, 6 lutego 2018

Włodek Goldkorn - Dziecko w śniegu [recenzja]

Przekład: Joanna Malawska
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2018

To książka dla obcokrajowców, którzy nie mają większego pojęcia o polskim piekle wojennym, o powojennych pogromach, Marcu'68 oraz nigdy nie słyszeli choćby o Marku Edelmanie.
W obliczu szaleństwa polityków, strach pisać cokolwiek o powyższej tematyce...
Jednak przełamuję się i piszę.
Książka Goldkorna pełna jest mocnych akcentów - a to rzuci wspomnieniem katowickiego mieszkania pełnego eleganckich mebli z doczepioną tabliczką "własność Trzeciej Rzeszy", innym znów razem napomknie o podwórkowych zabawach z kolegami "w Auschwitz". Kilka razy wraca też postać ciotki Chajtełe, która w czasie okupacji, podczas ucieczki porzuciła własne dziecko. Rzuciła je w śnieg. Ciotka przeżyła, a swym najtragiczniejszym wspomnieniem podzieliła się jedynie z kilkoma kobietami w rodzinie. 
Goldkorn wspomina inne ciotki, które zginęły w komorach gazowych obozów śmierci, pisze o powstaniu w getcie, o bohaterstwie Marka Edelmana, który dzielił się z autorem czarnymi wspomnieniami z warszawskiej dzielnicy zamkniętej.
Goldkorn podróżuje po współczesnej Polsce - jest w Krakowie, jedzie do wszystkich muzeów - obozów śmierci, wspomina filmy, książki, które nawiązują do tej tematyki. Szeroko pisze o "Pasażerce" Munka, odnosi się do "Ostatniego etapu" Wandy Jakubowskiej.
W każdym wspomnieniu, nawiązaniu szuka odpowiedzi na nie dające spokoju pytania. Pyta o pamięć, o winę, o sumienie, motywacje, pyta o odpowiedzialność zbiorową, o odpowiedzialność pokoleń.
Na żadne z tych pytań nie ma odpowiedzi, ale Goldkorn drąży, szuka, błądzi, obserwuje.
Chce wypowiedzieć niewysłowione, zrozumieć niepojęte. 

1 komentarz:

  1. Ja tę książkę będę czytać lada dzień i wypatrzyłam ją jeszcze przed tym szumem medialnym.

    OdpowiedzUsuń