Wydawnictwo Muza
Warszawa 2017
Do tej pory włoski kryminał kojarzył mi się przede wszystkim z Camillierim i jego niezastąpionym komisarzem Montalbano. Dowcipne, przesiąknięte sycylijskim słońcem historie, mają w sobie intrygi kryminalne, podane jednak w wyważony sposób, bez krwawych dramatów i drastycznych scen.
Podobnie jest u Manziniego. Odrzuca on brutalność (o ile można sobie na to pozwolić w kryminale), skupiając się na motywach, bodźcach, przyczynach zbrodni. Główny bohater, Rocco Schiavone, zostaje przeniesiony z Rzymu w śnieżne Alpy, do Doliny Aosty. Atmosfera tajemnicy, jaka otacza wicekwestora. Arogancki, porywczy, agresywny, a do tego charakteryzujący się niewyparzoną gębą Schiavone staje się lokalnym zjawiskiem. Odrzucający wszystko co lokalne, usilnie próbuje on ocalić resztki swego rzymskiego szyku i elegancji, przeklinając co chwilę i mróz i śnieg.
Przed wicekwestorem staje nagle zadanie rozwikłania śmierci na stoku. Znaleziono tam zmasakrowane zwłoki mężczyzny. Poszukując prawdy o zbrodni, odkrywa lokalne powiązania, zawiłości, tajemnice.
Mała społeczność kryje wiele sekretów, podobnie jak tajemniczy Schiavione, który stopniowo odsłania swoje największe sekrety.
Zadziorny, wyzywający, hardy wicekwestor z niechęcią bierze się do pracy, pokazując przy okazji swoje detektywistyczne zdolności.
Antonio Manzini zabiera czytelnika w bajeczny, górski krajobraz, który aż skrzy się od skrywanych uczuć i namiętności, czasem też zbrodniczych podszeptów.
To, co - na ferie we włoskie Alpy?
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Muza.
Dla mnie, że nie ma brutalności w kryminale to plus, a sekrety w małej społeczności mogą być bardzo zaskakujące.
OdpowiedzUsuńTak kryminały tylko w ferie i tylko w wakacje. :-)
OdpowiedzUsuńJa też z włoskich kryminałów do tej pory miałam tylko do czynienia z Camillierim i jego komisarzem Montalbano. Zatem może czas to zmienić
OdpowiedzUsuń