Dwudziestokilkuletnia Jean Louise Finch każdego roku spędza kilkanaście dni na południu USA, w swoim rodzinnym miasteczku Maycomb. Jest to dla niej niezwykłe przeżycie zważywszy na to, iż na co dzień zamieszkuje Nowy Jork, miasto inne niż wszystkie, umykające wszelkim kategoriom i opisom.
Trafiając do Alabamy i sennego Maycomb musi najpierw przetrawić żart konduktora, który zapomina zatrzymać pociąg na stacji. Nasza bohaterka, zwana również Skautem nie zraża się takimi tanimi zagrywkami. Wychowywana bez matki, przez ojca adwokata, w towarzystwie ukochanego starszego brata, od zawsze miała charakter i pazur. Doskonale sprawdza się on w nowojorskiej dżungli, jednak w tradycyjnym, konserwatywnym środowisku Maycomb jest on traktowany jako nieszkodliwe dziwactwo, wybaczane Jean tylko dlatego, że nazywa się Finch. Ktoś mniej znaczny nie mógłby pozwolić sobie na ekstrawagancje pokroju kąpania się nocą z mężczyzną, który nie jest mężem, ani tym bardziej żadna inna dziewczyna nie mogłaby paradować po mieście w ogrodniczkach.
Nowoczesna i wyzwolona Jean zderza się z pogardą wobec czarnoskórych, nie umie poradzić sobie z kalumniami wobec nich. Musi stawić czoła nie tylko mieszańcom miasta i ich poglądom, ale też zrewidować i wiedzę na temat swoich najbliższych.
Czas przemian społecznych jest dla Skauta czasem budzenia się ze snu. Musi porzucić iluzoryczne spojrzenie na rzeczywistość, pielęgnowane przez lata własne pojęcie świata. Pośród tych zmian jest coś, co pozostanie niezmienne - sumienie, najtrwalszy wartownik.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu:
bardzo chciałabym przeczytać "Zabić drozda" tej autorki jako pierwszą książkę ;) ale za tą na pewno się rozejrzę bo ta książka to głośna sprawa
OdpowiedzUsuń