sobota, 21 grudnia 2013

Cormac McCarthy - Rącze konie [recenzja]

Mam poczucie, że weszłam w surowy męski świat. Zupełnie już zapomniany, przebrzmiały, nieistniejący. Gdzie nawet nastolatek ma w sobie siłę, pewność i przekonanie doświadczonego życiem człowieka. Dopiero finał powieści wyprowadził mnie z tego błędu. Być może tak bardzo chciałam widzieć w głównym bohaterze (John Grady Cole) silnego i kategorycznego mężczyznę, że za pewnik wzięłam dojrzałość i bezdyskusyjność szesnastolatka.
Fabuła skupia się na historii wspomnianego Johna, który rozgoryczony sprzedażą rodzinnego rancza, wespół ze swoim przyjacielem, Lacey'em Rawlinsem, opuszcza rodzinne strony. Odbywają konną podróż do Meksyku, po drodze spotykając chłopca młodszego od siebie, Jimmy'ego Blevinsa, które to spotkanie zaważy na przyszłości całej trójki.
Być może niejeden czytelnik wziąłby ich wyprawę za podróż inicjacyjną, swoiste wprowadzenie w dorosłość. Ja tego tak nie widzę. Każdy z nich ma swoje życiowe doświadczenie, każdy przed czymś innym ucieka, czego innego szuka. Powaga, obyczaje, zachowanie, wybory (może poza sercowymi) Cole'a dają obraz jego ukształtowanego charakteru.
Sytuacje, których będzie świadkiem, okoliczności, w których będzie musiał się wykazać rozmaitymi dorosłymi cechami, tylko wzmocnią jego postawę. A trzeba przyznać, że los nie jest łaskawy dla bohaterów McCarthy'ego. Żyją w trudnym, brutalnym świecie, pełnym gwałtowności, zepsucia, samotności. Próbując żyć w zgodzie ze sobą, muszą walczyć i mieć twardą skórę. Wciąż też nie ma pewności, czy wierność popłaca...
McCarthy ma talent do tworzenia ciasnego, splątanego nastroju, pesymistycznego, acz z nutą nadziei. Ma też talent do relacjonowania i opisywania sytuacji. Zapadają w pamięć, choćby te dotyczące zaklinania koni, gry w szachy. Suchy, minimalistyczny język potęguj te odczucia.
To książka z gatunku tych, po przeczytaniu których nie wiadomo co ze sobą zrobić. Szarpią duszę nawet po prześledzeniu ostatniej strony.
McCarthy pozostawia w stanie zadumy nad honorem, uczciwością, szczerością, a także wolnością, którą przywodzą na myśl nie tylko tytułowe Rącze konie.

2 komentarze:

  1. Chwila zastanowienia nad tymi wartościami plus zapadające w pamięć sytuacje- książka wydaje się warta poznania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się określenie "szarpie duszę". Po takiej rekomendacji mam ochotę na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń