wtorek, 12 listopada 2013

Donna Leon - Śmierć w La Fenice [recenzja]

To moje pierwsze spotkanie z Donną Leon i jej bohaterem, komisarzem weneckiej policji, Guido Brunettim. Jestem oczarowana tą postacią. Nie wyróżnia się on brawurą, pośród dziesiątek innych policyjnych śledczych, znanych mi do tej pory, jednak jego historia, jego rodzina, podejście do życia, powodują, że z miejsca zyskuje wyjątkową sympatię. 
Komisarza pełnego wdzięku poznajemy podczas prowadzenia śledztwa w sprawie śmierci wielkiego europejskiego dyrygenta, Helmuta Wellauera. Zostaje on znaleziony w swojej garderobie, zastygły w paroksyzmie bólu. Śmierć dokonała się na skutek zażycia cyjanku potasu, podanego w kawie. 
Niemal wszyscy zaangażowani w muzyczny projekt, którego częścią był denat, podczas przesłuchań, rzucają ciekawe światło na jego sylwetkę. Nie był szczególnie lubiany, na jaw wychodzą skrywane animozje. Pozornie szanowany muzyczny guru, miał jednak wielu zaciekłych wrogów.
Jednym z kluczy do zagadki okazuje się być przeszłość dyrygenta. Co kryje w sobie, do jakich informacji dotrze komisarz? Kto pozbawił życia Wellauera?
Ta bardzo interesująca wyprawa po prawdę powinna zaciekawić czytelników.
Zaułki Wenecji, życie towarzyskie jej rdzennych mieszkańców oraz pogłębiona charakterystyka bohaterów i ich postępowania, gwarantują przyjemną lekturę. 

4 komentarze:

  1. Pierwszy raz moje oczy widzą tę książkę, ale mam nadzieję, że nie ostatni, gdyż jej fabuła mnie zaciekawiła, dlatego popytam się w mojej bibliotece, czy aby przypadkiem nie mają powyższego egzemplarza, to wypożyczę i przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że odkrywasz perełki w zakresie kryminałów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam juz o tej autorce, że jej akcje są rozgrywane w Wenecji, z pewnością będę się rozglądać :)

    OdpowiedzUsuń