niedziela, 9 czerwca 2024

James McBride - Załatw publikę i spadaj. W poszukiwaniu Jamesa Browna, amerykańskiej duszy i muzyki soul [recenzja]

 

Przekład: Maciej Świerkocki

Wydawnictwo Czarne

Wołowiec 2018


Fragment tytułu w zupełności oddaje zamysł Autora, a tym samym skraca listę złorzeczeń jakie mam ochotę tutaj umieścić. O co mi chodzi? O te słowa: "w poszukiwaniu". Już ten ułamek tytułu wyjaśnia, że będziemy szukać. Przez całą książkę, od początku do końca (jeśli ktoś da radę czytać do końca). Kogo będziemy szukać? Tytułowego bohatera. Bo jest tam o tyle co kot napłakał. 

A jak już jest to raczej w wersji fana pełnego fascynacji. Bardzo osobista, pełna emocji, pasji opowieść o ludziach i czasach, przyjaciołach i zasłyszanych anegdotach. James Brown jest tutaj przyczynkiem do snucia opowieści. Nierzadko Autora o sobie samym i swoich problemach (dajmy na to: rozwód z żoną).

Cechą charakterystyczną tej książki jest rozpoczynanie wątku i porzucanie go. Czasem z zamiarem powrotu, czasem już nie. Pełno tu sprzeczności, zaniechań, bardzo możliwe, że zamierzonych, by oddać charakter głównego bohatera - trudnego, kompulsywnego, skrytego perfekcjonisty, który był geniuszem muzyki.

Jest pozytyw - to tłumaczenie Macieja Świerkockiego, które znakomicie przekazuje zarówno specyfikę slangu jakim posługiwał się James Brown, a także znakomicie umiejscawia ją w treści całości. Kawał dobrej roboty, który wybija się na pierwszy plan w tej książce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz