środa, 29 marca 2023

Kjersti Anfinnsen - Chwile wieczności [recenzja]

 

Przekład: Karolina Drozdowska

Wydawnictwo ArtRage

Warszawa 2023


ArtRage za każdym razem zaskakuje mnie (i raduje) starannością wydań swoich książek. Pietyzmem z jakim traktują fonty, kompozycję, układ stron, a także papier, okładki. Wszystko to, co w przypadku wielu innych wydawnictw traktowane jest po macoszemu. ArtRage zdecydowanie przoduje w tej materii. 

Autorka wydanej przez zachwalane przeze mnie wydawnictwo, Kjersti Anfinnsen, z zawodu dentystka, która z powodzeniem realizuje się w zawodzie, popełniła historię o starości. Prawdziwie przygnębiającej, wielokrotnie dobijającej, nie pozostawiającej zbyt wielu złudzeń. Bohaterka i narratorka Brigitte to emerytowana kardiochirurżka, która wspomina swoje życie, konfrontuje się z pogłębiającą się starością, a także próbuje zapanować nad poziomem relacji z siostrą.

Spędza dni na wspomnieniach, wideorozmowach z wspomnianą wyżej młodszą siostrą, a także czytając korespondencję lub popijając likier w ulubionej knajpce nieopodal domu. Jest samotna, w pełni świadomości tej decyzji, poświęciła życie prywatne dla pracy i nauki, jako jedna z pierwszych kobiet w tej trudnej profesji. Narażona na niechęć i nieufność mężczyzn, jakże dominujących w tym zawodzie, po wielokroć musiała udowadniać swoją wielkość, talent i kompetencje.

Jednak codzienność Brigitte to nie tylko życie przeszłością. W pewnym momencie poznaje ona Javiera, emerytowanego architekta, z którym łączy ją dojrzałe uczucie. I to właśnie historia tej późnej miłości jest najważniejszą chyba częścią opowieści. Uczucie skonfrontowane ze starością: pełną ograniczeń, bólu, fizjologicznych zawstydzeń i świadomości, że lepiej nie będzie, daje pewne ukojenie i zapomnienie jej uczestnikom. Dlaczego? Bo nawet w chwilach gorszego samopoczucia wiedzą, że nie są sami, bo mają siebie, bo odpychają samotność.

Przemijanie jest blisko, w zasadzie każdy kolejny dzień przybliża nas do tego co nieuchronne, a Anfinnsen tylko to podkreśla. Początkowo książka była interesującym wybiegiem w przyszłość, ciekawiła formą (te krótkie rozdziały, będące zamkniętą całością, choć powtarzalną), mocą przeszłości bohaterki, z czasem zaczęła mnie nużyć - nie tylko rytmicznym powracaniem treści, ale przede wszystkim stagnacją, podkreślającą podobieństwo dnia do dnia, nużącej codzienności osób chorych, starych, ograniczonych własnymi deficytami zdrowotnymi. To, co jest ich udziałem, zaczyna męczyć i frustrować stałością.

Językowo i fabularnie jest dość chropowato, sucho, czasem dosadnie. To zapewne zamierzony efekt kompozycyjny, który do pewnego momentu jest interesujący, pod koniec jednak dręczy i naprzykrza się powtarzalnością. Zupełnie jak starość.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz